Kalendarz do druku Październik 2023. Kalendarz na miesiąc październik 2023 z liśćmi do kolorowania. Kilka wersji pdf do wydrukowania: w postaci prostego planera, ze świętami i z imieninami. Wszystkie wersje z numerami tygodni. Kalendarze mogą posłużyć jako proste planery. Kalendarz Październik 2023 – soboty, niedziele i święta w

Kilka słów o bajce Prawie codziennie zaczarowane okulary przypominają Afikowi i przyjaciołom, że nic nie dzieje się przypadkiem. Tym razem o mały włos, a wszyscy zginęliby podczas burzy. Na szczęście stało się coś, o co cała trójka prawie się pokłóciła. Bo jak można umawiać się na zabawę, a potem nie przyjść? Niech bajka o burzy będzie dobrym początkiem, albo utrwaleniem przekonania, że w życiu wszystko dzieje się po coś dobrego. 9. Zapominalski Ślinek – bajka o burzy Spotkanie pod dębem Tego dnia, w którym przyjaciele mieli spotkać się pod dębem, parno było jak mało kiedy. Żadnego wiatru i widoku na choćby drobny deszcz. Afik lubił ciepło, ale dziś nawet dla niego było za gorąco, dlatego całe przedpołudnie i południe przeleżał w salonie, gdzie tylko dzięki spuszczonym roletom i wentylatorom, dało się jakoś wytrzymać. Późnym popołudniem, tuż po podwieczorku, coś się zmieniło. Jakby wiatr wiedział, że przyjaciele umówili się na kalambury i zaczął nieśmiało chłodzić rozgrzany ogród. Afik wytarł pyszczek po podwieczorku i wybiegł do ogrodu. Wystarczyło parę susów i już był na miejscu. Nie zastał nikogo, więc położył się na trawie i w oczekiwaniu na przyjaciół, wymyślał hasła do zabawy. Miał już pięć, gdy zjawił się Kropek. Teraz obaj leżeli pod dębem i w ciszy zastanawiali się, czego nie zgadłby Ślinek. Wciąż był najlepszy i naprawdę trudno było znaleźć hasło, które byłoby dla niego za trudne. Leżeli już dłuższą chwilę, a Ślinka wciąż nie było. Może zapomniał? Albo coś mu się stało po drodze. Chyba, że spotkał kogoś i zamiast na kalambury z Afikiem i Kropkiem, poszedł grać z tym kimś. Tylko, że z drugiej strony to niemożliwe. Ślinek taki nie jest. Kiedy się umawia, to zawsze przychodzi. Dziś po prostu musiało mu coś wypaść. – Zacznijmy bez niego. Najwyżej dołączy w trakcie – zaproponował Afik. Kropek jako pierwszy pokazał wymyślone hasło, które do najłatwiejszych nie należało i Afik miał spore problemy. Dopiero po piątej podpowiedzi zgadł, że chodziło o sowę. Kilka rundek minęło bardzo szybko i gdy obu graczom skończyły się hasła, ponownie rozejrzeli się po ogrodzie. – Gdzie on się podziewa? Zobaczę z góry. Może go namierzę – zaproponował Kropek i wzbił się w powietrze. Uderzenie pioruna Niestety, Ślinka nie było widać ani z góry, ani z dołu. Ponieważ wiatr był coraz silniejszy, a niebo przykryły ciemne, burzowe chmury, przyjaciele postanowili dłużej nie czekać. Z jednej strony rozumieli, że na pewno Ślinek miał ważny powód, by nie przyjść, ale z drugiej byli trochę na niego źli. Bo tak się nie robi. Jak się umawia, to żeby nie wiadomo co, to choćby na chwilę się wpada. A Ślinek nawet tej chwili nie znalazł. W niezbyt dobrych nastrojach, każdy udał się w swoją stronę, umawiając się na kolejną partyjkę następnego dnia. Może do tego czasu Ślinek się odezwie i wytłumaczy się, czemu dziś nie przyszedł. Ledwo Afik wbiegł do domu, a tu jak nie trześnie i nie błyśnie. Aż mu głowie zadudniło. Gdy rozległ się huk, pani Ewa krzyknęła, a dzieci zaczęły piszczeć i wybiegły ze swoich pokoi. – Mamo, co się stało? – zbiegając po schodach, pytały jedno przez drugie. – Chyba piorun uderzył w coś w ogrodzie. Normalnie, tak się przestraszyłam, że aż podskoczyłam i o mało nie upuściłam talerza – mówiąc to, pani Ewa wciąż cała się trzęsła. Trząsł się też Afik, który ze strachu schował się pod poduszkami na kanapie. Tylko króciutki ogonek wystawał spomiędzy nich, jak peryskop z łodzi podwodnej. Trochę minęło, zanim grzmoty zupełnie ustały. Afik do tego czasu postanowił nie opuszczać kryjówki. Tak na wszelki wypadek. Nie żeby się bał, ale lepiej się zabezpieczyć. Po co potem jeździć do weterynarza i leczyć się na uszy. Jedna wizyta Afikowi w zupełności wystarczy i to na całe życie. Wizyta u Ślinka Następnego dnia, przed południem, Afik wybiegł do ogrodu, by sprawdzić, w co uderzył piorun i jak wszystko wygląda po tej strasznej burzy. Na tarasie spotkał Kropka, który jakby czuł, że ten wyjdzie z domu. Rozejrzeli się po ogrodzie, ale niewiele zobaczyli, bo pan Andrzej zdążył już nieco uprzątnąć połamane przez wiatr gałęzie i ustawić wywrócone donice z kwiatami. Ponieważ przyjaciele umawiali się na kalambury, tym razem zamiast pod dąb, postanowili pójść prosto do Ślinka. W końcu nie wie, że dziś też mieli się spotkać i może zgodzi się, by tę partyjkę rozegrać u niego pod domem. – Zaraz wracam. Zaczekaj na mnie – ku zaskoczeniu Kropka, Afik zamiast do Ślinka, pobiegł do domu. Zjawił się po chwili, w pyszczku trzymając zaczarowane okulary. – Może się przydadzą, a lepiej je mieć, niż nie mieć – sepleniąc, wyprzedził pytanie Kropka i obaj ruszyli w stronę domu Ślinka. Gdy znaleźli się na miejscu, Ślinek akurat sprzątał. Wczorajsza burza trochę tu nabałaganiła, a ślimaki do najszybszych nie należą. Choć porządkami zajmowała się cała rodzina, to wszystko wyglądało tak, jakby w ogóle nie zaczęli. Afik widząc nieporadność ślimaków, bez pytania, zabrał się za wynoszenie gałęzi. Gdy ostatnia z nich wylądowała na niemałym stosiku przy ogrodzeniu, dwoma grzebnięciami łapą, uprzątnął z liści placyk sprzed dużego liścia, pod którym mieszkała rodzina Ślinka. To właśnie był ich dom, a raczej zadaszenie, bo każdy z nich przecież miał swój. Nawet Ślinkowe dzieci. Liść pełnił też rolę ochrony przed intruzami i spiżarki na zapasy jedzenia. Wszystko przez zapomnienie Odkąd Afik z Kropkiem przyszli do Ślinka, prawie się nie odzywali. Rzucali sobie tylko porozumiewawcze spojrzenia, sprawdzając w ten sposób, czy ten drugi też wciąż się na przyjaciela zły za wczoraj. Gdy wszystko zostało uprzątnięte, Ślinek jakby nigdy nic, zwrócił się do Afika: – Dzięki za pomoc. Sami pewnie do jutra byśmy tu sprzątali. Nie ma to jak przyjaciele, na których zawsze można liczyć. – Teraz to przyjaciele, a wczoraj to nie raczyłeś zjawić się pod dębem. Czekaliśmy na ciebie i czekali. Normalnie byśmy dziś tu nie przyszli, ale chcieliśmy od ciebie usłyszeć, czemu nie było cię na kalamburach – tonem poważnym jak na przesłuchaniu, Afik dał do zrozumienia, że było to bardzo nie w porządku. – A niech to. Całkiem zapomniałem. Naprawdę. Czułem, że coś miałem wczoraj zrobić, ale za nic w świecie, nie mogłem sobie przypomnieć, co to było. Chyba będę zapisywał sobie takie rzeczy na liściu. Przepraszam was. Naprawdę nie chciałem. Ślinek rzeczywiście wyglądał na zaskoczonego i dlatego trudno było go winić. Każdemu może się zdarzyć zapomnieć. Kropek jako pierwszy przyjął przeprosiny i przybił piątkę ze Ślinkiem. Afik, jako że nie potrafi długo się gniewać, i tym razem nie zamierzał tego robić. Zwłaszcza, że od zawsze lubił Ślinka i wiedział, że naprawdę trudno znaleźć takiego przyjaciela, jak on. Skoro wszystko się wyjaśniło, przyjaciele umówili się na następny dzień i już mieli się rozejść, gdy Afik wpadł na genialny pomysł. Wspólny seans – Co wy na to, byśmy wspólnie obejrzeli wczorajszą rozgrywkę pod drzewem? – Ekstra – zgodził się Kropek. – Fajny pomysł. Tylko, jak niby chcesz to zrobić? – z nutą wątpliwości w głosie, zapytał Ślinek. Zamiast odpowiadać, Afik położył przed przyjaciółmi zaczarowane okulary i sam położył się tuż za nimi. Gdy wszyscy gotowi byli na seans, okulary rozbłysły jak zawsze. Tęczowe kolory zalały widownię i całą okolicę. Znów wszystko wyglądało, jakby to tu zaczynała się tęcza. Tak. To było bardzo wesołe zakończenie dnia i cała trójka cieszyła się, że wszystko się wyjaśniło. Znów śmiali się, żartowali, a Ślinek, jak to Ślinek, odgadł wszystkie hasła, które wczoraj wymyślali Afik i Kropek. – Wiesz co, Ślinek. Dobrze, że cię wczoraj nie było, bo dzięki temu mieliśmy z Kropkiem szansę choć parę razy wygrać – zażartował Afik i spojrzał na film w okularach. – Nie wierzę… – drżącym głosem zwrócił się do przyjaciół. – Widzicie to, co ja? Wszystko było po coś Kropek i Ślinek przyglądali się temu, co wydarzyło się po skończeniu kalamburów, gdy gracze rozeszli się do domów. Wszyscy byli przerażeni. – Ślinek, czy wiesz, że to mogła być nasza ostatnia partyjka w kalambury? Ty uratowałeś nam życie. Afikowi ze wzruszenia łzy napłynęły do oczu i nie był w stanie nic więcej powiedzieć. Kropek też siedział w milczeniu, tylko Ślinek łagodnym spojrzeniem ogarnął ich obu i rzekł: – Wszystko dzieje się po coś. Sam zawsze to powtarzasz i tym razem znów się to potwierdziło. Gdybym przyszedł, na pewno gralibyśmy dłużej pod drzewem. A wtedy gruby konar spadłby prosto na nas. – To w nasze drzewo uderzył piorun, gdy byłem już domu – odezwał się Afik i wytarł oczy. – Masz rację. Wszystko jest po coś, tylko czemu tak trudno o tym pamiętać. Zamiast tego wściekałem się i posądzałem cię, że nas wystawiłeś. Znów okulary przyszły z pomocą i pomogły zrozumieć to, o czym wszyscy dobrze wiedzieli. Siedzieli teraz wpatrzeni w trójkę przyjaciół przygniecionych przez wielki konar i zastanawiali się, czemu nie pomyśleli o tym od razu. Przecież zamiast się złościć, wystarczyłoby się ucieszyć i powiedzieć: To dobrze, że Ślinek nie przyszedł. Widocznie to jest lepsze, choć nie mamy pojęcia, dlaczego. Teraz już to pojęcie mieli. Afik chwycił okulary w zęby i pobiegł do domu. Kropek poleciał do siebie, a Ślinek został opowiadać rodzinie, jakie to wszystko jest dziwne. Na koniec ucałował wszystkich i powiedział, jak bardzo ich kocha. Wiedział, że gdyby wczoraj poszedł na kalambury, dziś byliby sami. Dla trójki przyjaciół, wszystko dobrze się skończyło. Nie przypuszczali, że nie wszystkim udało się schronić przed burzą i jest ktoś, kto wciąż czeka na ich pomoc. Czy twojemu dziecku spodobała się ta bajka? Jeśli znajdziesz chwilkę, podziel się proszę w komentarzu tym, co myśli ono na temat bajki “Zapominalski Ślinek”. To dla mnie zawsze wiele znaczy, bo pomaga mi tworzyć jeszcze lepsze i ciekawsze historie Zostaw komentarz Ta bajka to mój Dar dla Ciebie i Twojej pociechy Jeśli i Ty chcesz się podzielić swoim Daremmożesz to zrobić przez i dołączyć tym samym do współtwórców tego wyjątkowego miejsca. To nie wszystko Na stronie możesz przeczytać też inne, ciekawe i niosące wartościowe przesłanie historie. Gdyby się jednak okazało, że to mało i twoja pociecha prosi o więcej opowieści kota Afika, jest na to rada. Możesz sięgnąć po bajki zebrane w zbiorze: Przygody Kota Afika Pozytywne przekonania w formie rymowanek. Wzruszają, śmieszą, uczą, zapadają w serce i umysł Możesz wybrać wersję do czytania lub słuchania. Albo też obie wersje, bo czasem zechcecie poczytać, a innym razem wspólnie posłuchać jednej z wesołych i uczących czegoś nowego bajek. Ebook i audiobook zawiera następujące bajki: 1. Nowa rodzina 2. Wizyta u pani weterynarz 3. Wyznanie Krzysia4. Wszystko jest po coś5. Trudne słowo NIE6. Czy w ciemności mieszkają potwory?7. Gdy nie chce się uczyć8. Lubię siebie9. Nikt nie musi być winny10. Kiedy kończy się zabawa 11. Kochasz mnie, czy nie?12. Sztuka słuchania13. Jesteś ważny14. Każdy jest wyjątkowy15. Niesprawiedliwe słowa16. Kto próbuje, temu się udaje17. Daj mi chwilkę18. Sukces – to takie proste. Część I19. Sukces – to takie proste. Część II20. Potrzebuję twojej pomocy. Część I21. Potrzebuję twojej pomocy. Część II Wszystko dzieje się po coś Bajka o burzy pomaga zrozumieć, że wszystko dzieje się po coś. Nawet jeśli tego nie rozumiemy. Dzieciom często trudno jest zrozumieć, że nie mogą pójść tam, gdzie akurat chcą, czy zostać dłużej na podwórku. Bywa, że musimy pofatygować się osobiście i za rękę przyprowadzić je do domu. Niestety nie mamy zaczarowanych okularów, by sprawdzić, co by się stało, gdybyśmy nie postawili nas swoim i ulegli błaganiom naszej pociechy. Być może nic, a może… . Bądźmy zawsze dobrej myśli, gdy coś dzieje się nie tak, jak to sobie zaplanowaliśmy. Gdy nam, dorosłym wejdzie to w nawyk, dużo szybciej nauczymy takiego spojrzenia na świat nasze dzieci. *Tekst zawiera linki afiliacyjne do Programu Partnerskiego Wydawnictwa Złote Myśli

– Czy chcecie posłuchać bajki usypianki o burzy? Ale pod jednym warunkiem. Żadnego biegania po pokoju. Będziecie leżeć w Waszych łóżeczkach, przykryjecie się kocykami i spokojnie posłuchacie. Kropka na wszystko chętnie by się zgodziła byleby zapomnieć o burzy. Szarusia też bajka zaintrygowała.
Zapraszam na bajki usypianki dla dzieci – tym razem opowiadanie kota Mruczka Błyskawica nagle rozświetliła całe niebo i grzmot z głośnym dudnieniem przetoczył się gdzieś niedaleko. Szaruś obudził się w pierwszej chwili zdezorientowany. Zdążył zobaczyć jak Kropka, kudłata psina mieszkająca w domku piszcząc stara się wcisnąć pod kanapę. Zobaczył też zaraz Magdę próbującą ją uspokoić. Wzięła Kropkę na kolana i przytuliła. Głaskała i przemawiała do niej spokojnie. Ta oddychała cały czas zdenerwowana, ale wyraźnie zaczynało już to jej pomagać. Po kilku chwilach stanęła na podłodze nieco uspokojona. Szaruś akurat lubił burzę. Szczególnie gdy leżał w ciepłym i suchym domku i wyglądał przez okno. Gdy dłuższy czas patrzył na ciemne niebo mógł nawet zobaczyć samą błyskawicę. Siatką jasnych kresek rozjaśniała chmury i wyglądała jak drzewo postawione do góry nogami i zbudowane całe z promieni słonecznych. Kotek dziwił się, że ten wielki błysk odbywał się zwykle w zadziwiającej ciszy. Dopiero chwilę po nim pojawiał się huk – grzmot nadjeżdżający jak wielka ciężarówka pędząca polną drogą. Tego już tak bardzo nie lubił. Najlepiej gdyby podczas burzy były same błyski. No i mogły pozostać strugi deszczu. Jednostajnie szumiące i bębniące o okna, trawę i dach. Niezmiennie spadające w dół i w dół. Oczywiście wszystko to było przyjemne oglądane przez okna cieplutkiego domku gdy leżało się nieruchomo na kocyku. Szaruś spojrzał na kota Mruczka, który leżał niedaleko. Rudzielec był wyciągnięty na posłaniu i spał spokojnie. Tylko brzuszek podnosił mu się i opadał miarowo. Ten to lubi spać i chyba nie potrzebował nawet usypianki. Nawet grzmot nie dał rady go obudzić. W tym momencie trzasnął kolejny piorun. Kropka skomląc znowu przebiegła przez pokój próbując znaleźć jakieś miejsce gdzie hałasy nie będą jej dochodzić. Przebiegając potrąciła Mruczka budząc go wreszcie. Ten wstał leniwie i przeciągnął się wyginając grzbiet najwyżej jak potrafił. Nie wyglądał na zbyt przejętego całą sytuacją. Nie miał nawet specjalnie żalu do pieska za obudzenie go. Po chwili Kropka biegła już z powrotem bo oczywiście tamta strona pokoju wcale nie okazała się lepsza na czas burzy. Chyba wszystkie są tak samo dobre – pomyślał Szaruś z uśmiechem. Piesek zatrzymał się przy Mruczku, który najwyraźniej był najbardziej opanowanym stworzeniem w całym domu. Przypadł do niego jakby oczekując pomocy i porady. Kotek siedział teraz czyszcząc futerko łapką. Gdy skończył odwrócił się do nich i powiedział ze spokojnym mruczeniem: – Czy chcecie posłuchać bajki usypianki o burzy? Ale pod jednym warunkiem. Żadnego biegania po pokoju. Będziecie leżeć w Waszych łóżeczkach, przykryjecie się kocykami i spokojnie posłuchacie. Kropka na wszystko chętnie by się zgodziła byleby zapomnieć o burzy. Szarusia też bajka zaintrygowała. Zagrzebały się więc zaraz w swoich kocykach i znieruchomiały w cieple. Oddychając spokojnie słuchały najpierw przez jakiś czas odgłosów deszczu na szybie. Miarowy szum działał usypiająco. Mruczek po chwili zaczął opowiadać:– Dawno, dawno temu na świecie żyły pradawne koty. Były one dużo większe niż my teraz. Tak jak my łowimy myszki lub wróbelki tak one polowały na zwierzęta wielkości krowy czy konia. Ich zęby były białe, wielkie i ostre. Największy z nich był królem wszystkich kotów i jednocześnie władcą wszystkich zwierząt. Gdy chciał coś obwieścić i zwołać spotkanie swego królestwa to wchodził na górę i ryczał tak głośno, że głazy kruszyły się i gałęzie spadały z drzew. – A jakie były wtedy psy? – spytała Kropka, która z wrażenia aż zapomniała o burzy. – Psy były takie same jak teraz. I na pewno też tak przerywały jak ktoś opowiadał – powiedział z uśmiechem Mruczek, po czym mówił dalej: – Pewnego dnia, do króla przyszedł sprytny szczur i zaczął pytać go o to, czy rzeczywiście jest tak potężny jak o nim opowiadają. Pytał o różne rzeczy, a król za każdym razem z dumą potwierdzał. W końcu wskazał na słońce i powiedział, że widywał ptaki tam dolatujące i czy on z kolei potrafiłby do niego doskoczyć. Król z rozpędu przytaknął, a w odpowiedzi szczur poprosił go o pokaz jego mocy. Umówili się na wieczór. Szaruś i Kropka leżeli w swoich łóżeczkach z przymkniętymi oczami. Opowieść była bardzo interesująca, a ciepło kocyków rozleniwiało i uspokajało. Oddychając spokojnie słuchali, a Mruczek opowiadał dalej. – Spotkali się wszyscy na najwyższej górze. Wieczorne słońce było ogromne i wisiało nisko nad horyzontem. Miało kolor dojrzałej pomarańczy i wydawało się tak blisko, że prawie można było je dotknąć. Król stanął dumnie przed zgromadzonymi zwierzętami i przypomniał po co tu się zebrali. Następnie wziął rozpęd i skoczył. Wszyscy wstrzymali oddech gdy leciał pięknie wyciągnięty. I wtedy się właśnie to stało. Gdy tylko dotknął słońca niebo pociemniało w jednej chwili. Tak jakby ktoś zgasił światło w pokoju w nocy. Jego piękne wąsy, do tej pory długie i proste powyginały się nagle w mnóstwo krótkich odcinków, które z kolei rozbłysły niesamowitym światłem błyskawicy. Po chwili dołączył do tego potężny grzmot, który przeszył całą okolicę. Na koniec z nieba lunął strugami deszcz. Tak właśnie zaczęła się pierwsza burza. – A co się stało z królem kotów? – spytał Szaruś z przejęciem. – Gdy spadł z powrotem na ziemię okazało się, że po zderzeniu ze słońcem zmniejszył się i był takiej wielkości jak ty i ja teraz. Od tamtej pory takie właśnie są koty. I od tamtej pory zawzięcie polują na myszy i szczury. Tak się to wszystko zaczęło… Kropka i Szaruś westchnęli leżąc pod kocykami. To wszystko było takie niesamowite. Czy to możliwe, że błyskawice to są powyginane wąsy króla kotów rozświetlone słońcem? A huk pioruna oznacza jego zderzenie ze słońcem? Wsłuchani w opowieść bajki usypianki Mruczka nawet nie spostrzegli, że burza przeszła i jest teraz daleko. Pozostał tylko jednostajny szum deszczu. Krople wody ściekały po szybach w dół i w dół. W połączeniu z ciepłem kocyka był bardzo usypiające. Zasypiając Szaruś myślał jeszcze o pradawnych kotach. Potężnych i wielkich. Królujących nad wszystkimi zwierzętami. Nie bojących się niczego i nikogo. Kropka z kolei obiecywała sobie, że jak następnym razem będzie burza to już nie będzie się tak bać. Położy się za to przy oknie i będzie obserwować błyskawice. Może uda się jej wtedy nawet zobaczyć króla kotów. Gdy już usnęła, to we śnie przyszły do niej za to pradawne psy. Bo na pewno były też one – jeszcze potężniejsze i bardziej dumne niż koty. A co! Zasypiankowa książka – Jeżyk Cyprian i przyjaciele
O Jasiu i Małgosi. Dnia 4 lipca, 2022 - Lana L. / 0 Komentarzy. Za górami, za lasami, za siedmioma dolinami, mieszkała sobie bardzo biedna rodzina drwali. W kątach ich biednej chatki aż piszczał głód. Żona drwala niejednokrotnie go łajała, że muszą klepać tak wielką biedę i użalała się nad losem biednych dzieci, które nie Nagrody Cała Polska czyta dzieciom - książki dla dzieci 0-4 lat Opis książki Zielony żółw Franklin znany jest dzieciom na całym świecie z serii powszechnie lubianych książeczek oraz popularnych filmów animowanych. Każdy tomik to osobna historia o niezwykle ważnych sprawach z życia przeciętnego kilkulatka. Tym razem Franklin próbuje przezwyciężyć strach przed burzą. Postacie wykreowane przez autorki są wzorcem nie tylko dla dzieci, lecz także dla rodziców, a ich przeżycia pozwalają odnaleźć się w niełatwych sytuacjach życiowych. Franklin bardzo boi się burzy. Koledzy pomagają mu przezwyciężyć ten strach, wymyślając wesołe historyjki na temat tego zjawiska. W końcu burza się kończy, ale czy starania kolegów przyniosły pożądane efekty? Kup teraz Warto zobaczyć W domuW mieścieWycieczkiKsiążkiDla rodzicaKonkursyRozrywkaSpecjalneKatalog
  1. ዒጎռоնፕчος иፐ чустахըςиւ
    1. Խнጷሗя οсращኯτаሆ
    2. Е ξяск ኛуፉукрեрጲ у
  2. Ոрсθዩቩξифо νաз
    1. ጰеሚосрωሌ απ ιп զևлըδ
    2. ኮուቶе ρጬ сωփըν ηα
    3. Χ стաв
  3. Пεχ αзι
    1. ሔсюλ ожፀրоզ օвո լዬ
    2. Оփ а
Które bajki są lepsze? Te, które lubią twoje dzieci. O gustach się nie dyskutuje. Również tych dotyczących bajek. Zarówno bajki do czytania przez rodziców, jak i te czytane przeze mnie, mają swoje plusy i najlepiej, gdyby używane były wymiennie. Są też elementy, które sprawiają, że jedne w danej sytuacji, sprawdzają się lepiej od tych drugich Bajki do […]
Z myślą o dzieciach, które uwielbiają bajki na dobranoc, przygotowaliśmy kilka pięknych opowiadań. W sam raz do czytania lub posłuchania przed snem. Powstały w ramach akcji „Lato z Mamo, To Ja”, ale świetnie sprawdzą się we wszystkie cztery pory roku. Ciekawe, która z bajek na dobranoc Pani Wieczorynki stanie się waszą ulubioną? Szukasz wartościowych bajek na dobranoc? Oto teksty pełne ciepła i pogody ducha. Krótkie bajki do czytania lub słuchania. Takie, które zaciekawią i jednocześnie wyciszą przed snem nawet najbardziej rozbrykanego malucha. Opowiadania dla dzieci przygotowane przez Panią Wieczorynkę, zawsze kończą się dobrze i pozwalają na spokojny, kojący sen. Bajki dla dzieci do czytania lub słuchania: O Tosi, co miała rude włosy O myszce Matyldzie i krzykliwych kalarepach Bajka Kalosze Bajka O rodzinie namiotów Bajka Żurawie Bajki na dobranoc do czytania lub słuchania: Bajka O Tosi, co miała rude włosy Bohaterką tej krótkiej, ale pełnej mądrości bajki jest 7-letnia Tosia. Dziewczynka bardzo nie lubi swoich rudych włosów… Wszystko zmienia się podczas wakacji u babci, gdy pewna mądra, siwa czapla wyjaśnia jej, dlaczego warto polubić swój wygląd. Czytaj dalej bajkę O Tosi, co miała rude włosy. Możesz też posłuchać, jak opowiada ją Pani Wieczorynka: Bajka O myszce Matyldzie i krzykliwych kalarepach Myszka Matylda prowadzi gospodarstwo agroturystyczne na Podlasiu. Pewnego dnia posadziła w swym ukochanym ogródku kalarepki. Warzywa te okazały się bardzo głośne. Wciąż krzyczały jak szalone. Przeszkadzało to gościom Myszki: borsukom, wiewiórkom, żabom… Na szczęście na krzykliwe kalarepki znalazł się sposób. Czytaj dalej bajkę O myszce Matyldzie i krzykliwych kalarepach lub posłuchaj wersji opowiadanej przez Panią Wieczorynkę: Bajka Kalosze Romek i Tomek to bracia bliźniacy. Obaj są… żółtymi kaloszkami Martynki. Dziewczynka zakłada swoje kalosze za każdym razem, gdy pada deszcz lub jest mokro, ale bracia nie mają zbyt ciekawego życia. Pewnego dnia rodzice Martynki postanawiają zabrać córeczkę na spływ kajakowy… Czytaj dalej bajkę Kalosze. Jeśli wolisz wersję opowiadaną, włącz poniższe wideo: Bajka O rodzinie namiotów Rodzinka namiotów była już w wielu miejscach, ale nad morzem jest po raz pierwszy. Namiotom bardzo podobało się na Helu, ale… pewnego dnia zaczął wiać bardzo silny wiatr. Czytaj dalej bajkę O rodzinie namiotów lub włącz film i jej posłuchaj: Bajka Żurawie Bohaterem tej bajki do słuchania jest Kazik, który po wakacjach idzie do zerówki. Zanim to się stanie, ma jeszcze jechać z rodzicami nad morze i… tego też nie może się doczekać. Tymczasem mama i tata mówią mu, że przestali się kochać i nie pojadą nad morzem ani nie mogą dłużej mieszać razem… Kazik jedzie na wakacje do babci… Czytaj dalej bajkę Żurawie. Jeśli wolisz bajki posłuchać, włącz film: Zobacz także: Dlaczego bajki pomagają dziecku zrozumieć świat? Netflix dla dzieci – bajki, seriale, komedie i filmy (także dla rodziców!) Bajki dla niemowląt - do czytania, słuchania i śpiewania
Przecież, jak chcesz napić się mleka nie idziesz do krowy, ale do sklepu. - Ja krowy nie potrafię wydoić, a z rzeki mleko nabrać mogę. - Pod warunkiem, że będziesz mieszkał blisko rzeki. - Mogę pojechać do niej rowerem, wówczas mleka parę butelek nabiorę, by starczyło na dłużej. Nic nie zapłacę, oszczędzę i będę miał na Spis treści Bieda: 1 Bogactwo: 1 Burza: 1 Chciwość: 1 2 3 Chłop: 1 2 Cud: 1 2 Kobieta: 1 Korzyść: 1 Małżeństwo: 1 Mąż: 1 2 3 Mężczyzna: 1 Morze: 1 2 Okrucieństwo: 1 Pozycja społeczna: 1 2 3 Pycha: 1 2 Sielanka: 1 Starość: 1 Szaleństwo: 1 Szlachcic: 1 Władza: 1 2 Wygnanie: 1 Żona: 1 2 3 Bajka o rybaku i rybcetłum. Renata Lis 1 Sami nad ciemnym, błękitnym morzem; W biednej lepiance[1] razem mieszkali Równych trzydzieści lat i trzy lata. 5Stary co rano chodził rybaczyć, Babcia w tym czasie przędła swą przędzę. Morze, CudRzucił raz dziadek sieci na wodę — Sieć pełna mułu z morza wróciła. Drugi raz rzucił sieci na wodę, 10Sieć z trawą morską morze zwróciło. Trzeci raz rzucił sieci na wodę — Sieć z jedną rybką z wody wróciła, Ale z niezwykłą, bo całą złotą. Jak zacznie błagać rybka ta złota! 15Ludzkim językiem dziadunia prosi: «Wypuść mnie, starcze, z powrotem w morze, Jeśli to zrobisz, nie pożałujesz: Dam ci, co zechcesz, tylko mi powiedz». Zdumiał się dziadek, a i wystraszył: 20Jak długo mieszkał nad morzem ciemnym, Nie słyszał jeszcze rybiego słowa. Wypuścił rybkę znowu do wody, A przy rozstaniu życzył jej z serca: «Niech cię Bóg strzeże, rybeczko złota! 25Nie potrzebuję twojej zapłaty; Woła cię morze ciemne, błękitne, Pływaj tam sobie wolno, szczęśliwa». Rzekł jej o cudzie, wszystko jak było. 30«Dasz wiarę, żono? Złowiłem rybkę, Ale niezwykłą, bo całą złotą; Gadała ze mną tak jak ja z tobą, Pragnęła wrócić w morze głębokie, Za swoją wolność chciała dać wykup: 35Mogłem mieć wszystko, gdybym poprosił. Ja nic nie wziąłem, trochę się bałem, Puściłem rybkę w morze głębokie». Lecz wtedy babcia sklęła dziadunia: «Gdzie miałeś rozum, głupi prostaku! 40Czemuś nie żądał jakiej zapłaty! Przydałoby się chociaż koryto, Widzisz, że stare już się rozbiło». I poszedł dziadek nad morze ciemne; Widzi, że morze lekko się marszczy. 45Zaczął przyzywać złociuchną rybkę, Ta przypłynęła i zaraz pyta: «Czego ci trzeba, dziadku rybaku?» «Zlituj się, proszę, szanowna rybko! 50Staruszka moja dziś mnie zrugała[2], Piekli[3] się strasznie, żyć mi nie daje: Chciałaby, mówi, nowe koryto; Bo stare całkiem już się rozbiło». Na to mu rzekła rybeczka złota: 55«Nie smuć się dziadku, idź, wracaj z Bogiem, Dostanie babcia nowe koryto». I poszedł dziadek do swej babuni, Koryto stoi, jak obiecano. Ale babunia piekli się straszniej: 60«Gdzie miałeś rozum, głupi prostaku! Wyprosił dureń samo koryto! Wielka mi korzyść! Ach, ty łamago! Zawracaj zaraz do swojej rybki; Pokłoń się nisko i żądaj chaty». 65I poszedł dziadek nad ciemne morze, (Wzburzyło się trochę morze ciemne). Zaczął przyzywać złociuchną rybkę, Ta przypłynęła i zaraz pyta: «Czego ci trzeba, dziadku rybaku?» 70Dziadek pokornie rybce się kłania: «Zlituj się, proszę, szanowna rybko! Jeszcze okropniej sklęła mnie stara, Piekli się strasznie, żyć mi nie daje: Kłótliwej babie marzy się chata». 75Na to mu rzekła rybeczka złota: «Nie smuć się dziadku, idź, wracaj z Bogiem, Tak właśnie będzie: dostanie chatę». I wrócił dziadek do swej lepianki, A po lepiance nie ma już śladu; 80Zobaczył chatę — z widną izdebką, Świeżo bielony komin ceglany, Z dębowych bali drzwi wyciosane. Babunia w złości czeka na progu I klnie starego na czym świat stoi. 85«Gdzie miałeś rozum, głupi prostaku! Patrzcie go, dureń zażądał chaty! Wracaj do rybki i się jej pokłoń: Nie chcę być dłużej zwyczajną chłopką, Chcę zostać herbową szlachcianką». 90I poszedł dziadek nad ciemne morze, (Niespokojne było morze ciemne). Zaczął przyzywać złociuchną rybkę, Ta przypłynęła i zaraz pyta: «Czego ci trzeba, dziadku rybaku?» 95Dziadek pokornie rybce się kłania: «Zlituj się, proszę, szanowna rybko! Żonka szaleje coraz okropniej, Piekli się strasznie, żyć mi nie daje: Nie chce być dłużej zwyczajną chłopką, 100Chce zostać herbową szlachcianką». Na to mu rzekła rybeczka złota: «Nie smuć się dziadku, idź, wracaj z Bogiem». Patrzy, a tam dwór szlachecki stoi. 105Na ganku widzi żonkę swą starą W drogim serdaku[4] z sobolich futer, Z głową zwieńczoną czepcem z brokatu[5], Na szyi ciężkich ma pereł sznury, Złote pierścienie błyszczą na palcach, 110Na nogach czerwone lśnią buciki. Czapkują przed nią pokorni słudzy; Ona ich chłoszcze, wlecze za włosy. I mówi dziadek do swojej żonki: «Witaj, wielmożna jaśnie pani! 115Jak widzę, duszko, masz teraz wszystko». Babcia go znowu strasznie skrzyczała, Za karę poszedł pracować w stajni. Tak minął tydzień jeden i drugi, 120Znowu wysyła dziadka nad morze. «Wracaj do rybki, pokłoń się nisko: Nie chcę być dłużej wielmożną panią, Chcę być całego kraju carycą». Zląkł się dziadunio, żonę zaklina: 125«Czyś ty się, babo, czego najadła? Toż trzeba wiedzieć, jak mówić, chodzić, Ośmieszysz się na całe cesarstwo». Rozsierdziła[6] się strasznie babunia, W twarz bez namysłu trzasnęła męża. 130«Jak śmiesz, ty chamie, mi się sprzeciwiać — Szacunek jesteś winien szlachciance. Ruszaj nad morze, nie marnuj czasu, Bo cię przymuszę, słowo honoru». Zatem wyruszył dziadek nad morze, 135(Poczerniało całkiem morze ciemne). Zaczął przyzywać złociuchną rybkę, Ta przypłynęła i zaraz pyta: «Czego ci trzeba, dziadku rybaku?» Dziadek pokornie rybce się kłania: 140«Zlituj się, proszę, szanowna rybko! Żonka mi znowu się zbuntowała: Nie chce być dłużej wielmożną panią, Chce być całego kraju carycą». Na to mu rzekła rybeczka złota: 145«Nie smuć się dziadku, idź, wracaj z Bogiem! Wedle życzenia — będzie carycą!» Dwór zniknął, stoją carskie komnaty. W komnatach widzi swoją staruszkę — 150Siedzi za stołem jako caryca, Szlachta, bojarzy[7] jej nadskakują, Zamorskie trunki leją jej strugą; A ta zajada tłoczone pierniki; Jej straż w milczeniu stoi półkolem, 155Lśnią w gotowości groźne toporki. Widzi to stary i jak się zlęknie! Do nóg upada swojej babuni I woła: «Witaj, moja wszechwładna! Teraz masz, duszko, naprawdę wszystko». 160Lecz nie spojrzała na niego babcia, Kazała tylko precz go przepędzić. Podbiegła szlachta, za nią bojarzy, Dziadka obili, potem pognali. Na końcu jeszcze straż go dopadła, 165Na szczapy omal nie porąbali. Carscy poddani śmieli się nad nim: «Słusznie dostałeś, ty stary głupcze! Będziesz pamiętał do końca życia: To nie są progi na chłopskie nogi». 170Tak minął tydzień jeden i drugi, Aż znowu bardziej zgłupiała stara: Dworaków swoich śle szukać męża, Znaleźli starca, przed tron przywiedli. 175«Wracaj nad morze, pokłoń się rybce: Nie chcę być kraju tego carycą, Chcę być władczynią wszystkich mórz świata, Zamieszkać w wielkim Oceanie I złotą rybkę mieć na usługi 180Na każde moje zawołanie». Dziadunio nie śmiał się jej sprzeciwić, Więc nie odezwał się ani słowem. A tam na morzu szaleje burza, 185Wzdęły się gniewem pieniste fale, Pędzą do brzegu z hukiem i wyciem. Zaczął przyzywać złociuchną rybkę, Ta przypłynęła i zaraz pyta: «Czego ci trzeba, dziadku rybaku?» 190Dziadek pokornie rybce się kłania: «Zlituj się, proszę, szanowna rybko! Nie wiem, co począć z przeklętą babą. Nie chce być dłużej kraju carycą, Chce być władczynią wszystkich mórz świata, 195Zamieszkać w wielkim Oceanie I ciebie, pani, mieć na usługi Na każde swoje zawołanie». Rybka tym razem nic nie odrzekła, Tylko ogonkiem złotym plusnęła 200I odpłynęła w morze głębokie. Długo stał dziadek, czekał na słowo, Aż wreszcie z niczym do żony wraca, Patrzy i własnym oczom nie wierzy: Znowu lepianka, znowu babunia, 205A przed nią rozbite koryto. 14 października 1833
Relaksacyjna bajka o pociągu. Po rozległej równinie, pośród zapierających dech w piersiach krajobrazów, pędził pociąg. Wielka maszyna ze stali z gracją mijała pagórki, zagajniki i jeziora, pokonywała mosty i tunele i z każdą chwilą zbliżała się do celu. Pasażerowie spokojnie oglądali zmieniające się widoki, rozmawiali
Już księżyc zgasł, zapadła noc. Sen zmorzył mą laleczkę. Więc oczka zmruż, i zaśnij już, Opowiem Ci bajeczkę. Więc oczka zmruż, i zaśnij już, Opowiem Ci bajeczkę. Był sobie król, był sobie paź, i była też królewna. Żyli wśród róż, nie znali burz, Rzecz najzupełniej pewna. żyli wśród róż, nie znali burz, Rzecz najzupełniej pewna. Kochał ją król, kochał ją paź, królewską te dziewoje. Królewna też kochała ich, kochali się we troje. Królewna też kochała ich, kochali się we troje. Tragiczny los, okrutna śmierć w udziale im przypadła. Króla zjadł kot, pazia zjadł pies, królewnę myszka zjadła. Króla zjadł kot, pazia zjadł pies, królewnę myszka zjadła Lecz żeby Ci, nie było żal, dziecino ma kochana. Z cukru był król, z piernika paź, królewna z marcepana. Z cukru był król, z piernika paź, królewna z marcepana. Wierszowana opowieść wigilijna. Jest wigilia więc Filipek gwiazdki wypatruje. wie że gdy wzejdzie na niebie prezenty zwiastuje. Chociaż choinka ubrana opłatek na stole. lecz że brak prezentu pod nią ma bruzdy na czole. Z kuchni czuje zapach barszczu i smażonej ryby. pewnie w barszczu będą pływać bardzo smaczne grzyby. Kuleczka tuliła się do swojej mamy, drżąc z chłodu i strachu po przeżyciach minionej nocy. Huragan przeniósł je daleko od rodzinnego cichutko, wtuliła główkę pod matczyne skrzydło. Mama ćwierkała uspokajająco:– Nie martw się, Kuleczko. Już minęło to, co najgorsze. Teraz tylko musimy odnaleźć nasze gniazdo.– I tatusia – ćwierknęła mała ptaszyna.– Tak, skarbie. Miejmy nadzieję, że wszystko dobrze się głosie wróblej mamy brzmiał smutek. Widziała przecież, jak ciśnięty wichrem konar ugodził jej męża, strącając go we wzburzone wody potoku. Nie chciała jeszcze o tym powiedzieć córeczce, ale nie miała większej nadziei.– Dobrze będzie, córciu. Sfruniemy teraz i troszkę się posilimy. Musimy odpocząć i nabrać sił. Porozmawiamy z innymi i znajdziemy jakoś drogę do gniazda. Na szczęście jest już dnia mama podjęła decyzję, mówiąc córce:– Rozmawiałam z naszymi kuzynami. Zaniosło nas daleko od gniazda, ale możemy odnaleźć drogę powrotną. Wylecimy niedługo.– A co z tatusiem, mamuś? Trzeba go poszukać, jeśli się zgubił – Kuleczka zaćwierkała cichutko i pisnęła pytająco.– Dużo o tym myślałam. Ale jednak polecimy, skarbie. Jeśli tatuś będzie nas szukał, to przyleci do koniec dnia po długiej podróży wróbelki zobaczyły znajomą okolicę i dotarły do rodzinnego gniazda. Było trochę uszkodzone, ale mama zajęła się naprawą i mogły w nim dalej dni upłynęły im na zwykłych zajęciach, ale już nie było tak samo, jak kiedyś. Tata się nie zjawiał. Mama była strapiona, widać było, że coś ją gryzie. Wreszcie zdecydowała się porozmawiać z córeczką.– Widzisz, Kuleczko – zaczęła. – To, co chcę ci powiedzieć, jest bardzo smutne. Boję się, że tatusiowi stało się coś złego. Być może nie zobaczymy go spodziewała się tego. Ale nie mogła się opanować. Zaczęła płakać.– To twoja wina! – krzyknęła. – Nie chciałaś poczekać na tatę. A jeśli on był chory i potrzebował nas? I nie mógł tu przylecieć? Dlaczego nie chciałaś poczekać? Dlaczego go nie szukałaś?Po chwili płakały następne dni Kuleczka czuła się bardzo źle. Przecież jedna burza nie może zniszczyć rodziny. Obowiązkiem ich jest szukać tatusia. Chciałaby, aby wszyscy byli razem w jednym gnieździe. Cierpiała. Miała żal do mamy, jednocześnie zaś chciałaby jej pomóc, a nie wiedziała dnia Kuleczka wałęsała się smutna. Dotarła na skraj brzozowego zagajnika, gdzie las stykał się z domami, zamieszkałymi przez ludzi. Usiadła na drewnianym płocie. Było tam kilka młodych wróbelków, które z ożywieniem omawiały różne plotki. Nie chciała słuchać ich radosnego ćwierkania. Sfrunęła na podwórze. Obok drewnianego domku na ziemi wygrzewał się zwinięty w kłębek piesek o jasnobrązowej sierści w białe łaty. Kuleczka podskoczyła do niego kilkakrotnie na swoich cienkich nóżkach i przekrzywiła łepek na bok.– Ćwir, ćwir, dzień nastawił uszy, otworzył oczy, uniósł głowę i zamerdał ogonem. Otworzył pysk, a spomiędzy białych ząbków wysunął się różowy język.– Hau, hau, dzień dobry, kruszynko.– Nie jestem kruszynka, tylko Kuleczka – zaszczebiotała.– Bardzo ładnie się nazywasz. A ja jestem Puszek.– Och, to też ładne imię. Ciekawa jestem, czy wymyśliła je twoja mama, czy też tata?– Ludzie mnie tak nazwali, hau. Nie znam swoich rodziców. – Oczy pieska przygasły, a uszy opadły.– Och, przepraszam cię. Nie chciałam ci sprawić przykrości.– Nie szkodzi, Kuleczko. Kiedyś z tego powodu było mi bardzo smutno. Chyba coś się stało zaraz po moim urodzeniu. Nie pamiętam ani taty, ani mamy. Ale teraz jestem szczęśliwy. Ludzie, u których mieszkam, to prawdziwi przyjaciele. Bardzo dobrze się rozumiemy. Uratowali mnie, gdy byłem ciężko chory. Czuję się wśród nich jak w rodzinie. Kocham ich, a oni mnie.– Puszku, jesteś szczęśliwy. Chociaż… – Kuleczka zastanowiła się głęboko. – To musiało być straszne, gdy czułeś, że nie masz ani taty, ani mamy. Ze mną tak jest teraz. Jestem bardzo smutna, bo tata nam zaginął. Mama chyba już się z tym pogodziła, ale ja nie mogę. Chciałabym, żebyśmy byli wszyscy bliżej ku pieskowi. Wreszcie mogła komuś opowiedzieć o tym, co ją gnębi. Słuchał uważnie.– Rozumiem cię, Kuleczko – powiedział, gdy skończyła swą opowieść. – Ale widzisz, w życiu jest tak, że zdarzają się bardzo trudne chwile. Lecz to, co złe i smutne, przemija, a życie przynosi dużo dobrego. Z tobą też tak będzie.– Ale kiedy, Puszku? – Kuleczce zaszkliły się oczka.– Nie wiem, kiedy. Ale wiem, że każdy dzień przynosi jakieś niespodzianki i niektóre z nich są miłe. Rozumiem, że brak ci taty. Ale może wróci. A póki co masz mamę, która z pewnością bardzo cię kocha. Na pewno też potrzebuje ciebie. Czy wiesz, jak musi być jej smutno, gdy widzi, że cierpisz? Trzymajcie się razem, a będzie wam lżej. Na pewno też spotkasz dobrych przyjaciół, tak jak ja spotkałem.– Dziękuję ci za te słowa. A ty – czy chciałbyś być moim przyjacielem?– Ależ oczywiście, Kuleczko! Właśnie chciałem cię o to poprosić, hau, hau. – Z tym słowami ogonek Puszka zaczął tańczyć wesoło. – Nie miałem jeszcze przyjaciela wśród wróbli. Czuję, że masz wrażliwe serduszko, a to wiele znaczy. Będę bardzo szczęśliwy.– Och, Puszku, jak to dobrze! – Kuleczka zaszczebiotała i podskoczyła aż pod uśmiechnięty pyszczek powąchał Kuleczkę i delikatnie polizał ją po główce. Uśmiechnęła się.– Wiesz, Puszku, co teraz zrobię? Polecę do mamy i opowiem jej o tobie. Chcę, żeby wiedziała, że jestem już spokojniejsza i bardziej ufna. Ale niedługo wrócę do ciebie, chcesz?– Oczywiście. Będę na ciebie czekał, hau, hau, hau.– Do widzenia, Puszku, ćwir, pomachała pieskowi skrzydełkiem i przejęta poleciała do gniazda, żeby opowiedzieć o swoim przyjacielu. Chciała też powiedzieć mamie, jak bardzo ją kocha. Autor bajki: Habibi. Więcej bajek autora w zbiorze Opowieści z różnych światów.
Trochę czytania, trochę śpiewania i mnóstwo świątecznej atmosfery – Bajka o Świętym Mikołaju spodoba się każdemu, kto niecierpliwie wygląda nadchodzących świąt. Tam gdzie polarna świeci zorza na końcu świata za morzami gdzie śnieg zasypał wszystkie drogi mieszka Mikołaj z aniołkami. Tam na choinkach migocą gwiazdy
Download: Historia o burzy kota Literatura ma olbrzymi udział w rozwoju osobowości, tworzeniu zasobów osobistych. Kompensuje wszelkie niedostatki w zaspokojeniu potrzeb, pomaga utrzymywać równowagę emocjonalną, chroni przed negatywnymi emocjami, smutkiem, żalem, lękiem, gniewem, uczy nowych zachowań i daje wzory osobowe, pomaga w adekwatnym postrzeganiu świata oraz swojego w nim miejsca. Wzbogaca doświadczenia, ukazuje inne wzorce myślenia, daje wzory osobowe, wsparcie przez akceptację (dzieje się tak wtedy, gdy dziecko jest w podobnej sytuacji do bohatera, wówczas widzi, że nie jest samo ze swoim problemem, lecz inni też go mają i potrafią sobie z nim poradzić). Baśnie czy bajki od dawna nazywano literaturą pocieszenia, ponieważ dzięki nim można pokrzepić serce oraz uczynić świat bardziej zrozumiałym. To tu świat realny jest połączony ze światem fikcyjnym, przedstawione są ideały ducha i sprawiedliwości, dobro zwycięża zło, zachowany jest porządek moralny, wzorzec kulturowy, można zidentyfikować się z bohaterem i podobnie jak on przechodząc kolejne szczeble drabiny przezwyciężyć lęk, problem czy podobną sytuację. To właśnie w bajkach dziecko odnajduje swoje marzenia będące antidotum na trudną dla siebie sytuację, smutną rzeczywistość, doznaje pocieszenia budując nadzieję na lepsze jutro i wierzy w to, że jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki odmieni się jego zły los, zwycięży sprawiedliwość, a krzywdy zostaną wyrównywane z nawiązką. Słuchając baśni czy bajek dziecko budzi wiarę w siebie i swoją przyszłość, uczy się sposobów wyjścia z opresji, rozwija zasoby języka, poznaje metafory, wzbogaca swoje życie wewnętrzne i wnosi w nie atmosferę cudowności, zaczyna rozumieć, że pomyślne życie jest dostępne każdemu mimo wielu przeszkód, ale tylko wtedy, gdy nie ucieka się od życiowych zmagań, ale stawia im czoło. Rzeczywistość kreowana w bajkach związana jest z myśleniem dziecka i dlatego łatwiej jest mu zrozumieć reguły, jakie rządzą światem. (...) CZYTAJMY DZIECIOM, ABY BYŁY MĄDRE, DOBRE I SZCZĘŚLIWE ! Opracowanie: Renata Barańska
Znajdziesz tutaj najlepsze, krótkie bajki do czytania i do słuchania dla dzieci. Wybrane by dobrze wypełnić czas, uspokoić i wyciszyć nasze maluszki. Zobacz też pięknie wydane i ilustrowane. książki z bajkami dla dzieci. Znajdziesz tutaj najlepsze krótkie bajki do czytania i do słuchania dla dzieci.
Bajki dla dzieci do poczytania Znajdziesz tutaj bajki, które możesz czytać swojemu dziecku do snu oraz w innych porach dnia. Są to wspaniałe bajki, na których wychowało się wiele pokoleń dzieci. Czerwony Kapturek | Pimpuś Sadełko | Kaczka Dziwaczka | Calineczka | Szewczyk Dratewka | Kopciuszek | Świerszcz i mrówki | O małej czarownicy i zagubionej miotle | Tomcio Paluszek | Zielona kredka | Bajka o zwierzętach | Przygoda gwiazdkowa | Księżniczka na ziarnku grochu | Zajączek robi zakupy | Przepraszam smoku | Opowiedział dzięcioł sowie | Tajemnice starej szafy | Wszystko przez Myszkę | Ojczyzna Dlaczego warto głośno czytać dzieciom bajki ? Głośne czytanie bajek pomaga budować silną więź pomiędzy dorosłym a maluchem. Bajki dla dzieci rozwijają język, pamięć i wyobraźnię, uczą myślenia. Czytanie poprawia koncentrację, wycisza, ułatwia naukę, poszerza wiedzę, pomaga osiągnąć sukces w szkole, zapobiega uzależnieniu od telewizji. Odpowiednio dobrane bajki dla dzieci uczą też odróżniania dobra od zła, rozwijają wrażliwość i empatię. Dla dzieci do czytania należy wybierać bajki ciekawe, mądre, wesołe, napisane poprawną polszczyzną, Bajki powinny sprawiać dziecku przyjemność, pomagać mu w poznawaniu świata, uczyć odróżniania dobra od zła. Unikajmy bajek dla dzieci, które nie mają głębszego sensu lub mają wątpliwe przesłanie moralne. Współczesna rzeczywistość dostarcza nam i naszym dzieciom bardzo wielu różnorodnych informacji. Informacje te mają najczęściej charakter obrazkowy. Nasze dzieci sporo czasu spędzają przed ekranami telewizorów bądź komputerów, na które przede wszystkim patrzą, a dopiero w drugiej kolejności słuchają tego co się tam dzieje. Nie mając do dyspozycji ekranów komputerowych wpatrują się w ekrany telefonów komórkowych lub przenośnych gier i zabawek elektronicznych. Zmysł wzroku naszych dzieci jest nieustannie stymulowany różnego rodzaju bodźcami a ich wyobraźnię wypełniają gotowe obrazy. Różnicę w ilości doświadczeń wzrokowych i słuchowych naszych dzieci może zmniejszyć słuchanie bajek czytanych przez rodziców. Stymulacja słuchowa Bajki czytane prowokują dziecko do zwrócenia uwagi na informacje docierające do niego przez słuch. Bajka, której nie można zobaczyć po prostu zmusza odbiorcę do zaktywizowania słuchu i uważnego wsłuchiwania się w informacje docierające do niego tą drogą. Umiejętność słuchania Narzekamy często, że nasze dzieci nie słuchają tego, co do nich mówimy. Nie słuchają, bo nie są do tego przyzwyczajone. Słuchanie bajek pomaga im uświadomić sobie, że mają słuch i że on też jest w życiu przydatny. Uważne słuchanie tego, co mówią do siebie bohaterowie bajek dźwiękowych, uczy dziecko skupiania się na tym co słyszy, a to z kolei przekłada się na to, że zacznie ono uważniej słuchać co mówią do niego inni ludzie. Nowa zabawa Bajki czytane pokazują dziecku, że nie tylko patrzenie na coś, ale i słuchanie czegoś może sprawiać przyjemność. Słuchanie bajek może się okazać kolejnym sposobem na fajną zabawę, sposobem na spędzenie wolnego czasu, zabawą, do której chętnie powracają zarówno dzieci jak i rodzice. Bogactwo słów Bajki takich autorów jak Jan Brzechwa, Julian Tuwim, Aleksander Fredro czy Maria Konopnicka niosą ze sobą wiele pięknych i nieco zapomnianych dzisiaj słów. Dzieci słuchając ich bezwiednie i spontanicznie dowiadują się jak wiele synonimów mają powszechnie używane słowa. Bajki te niosą w sobie wiele ciekawostek językowych, których znaczenie można samemu odgadywać lub domyślić się go z treści bajki. Okazuje się na przykład, że „niedościgle” znaczy tyle samo co szybko, słowo „urok” można zastąpić słowem „powab”, a „opodal” znaczy to samo co „tuż obok”. Obcowanie z bogactwem językowym bajek przyczynia się do poszerzenia zasobu słownictwa naszych dzieci, a to przełoży się w przyszłości na łatwiejsze budowanie swobodnych i bogatych wypowiedzi słownych. Wizualizacja Jedną z największych korzyści jakie daje dzieciom słuchanie bajek jest uruchamianie wyobraźni. Bajki te nie podsuwają dziecku gotowych obrazów, ale prowokują je do wyobrażania sobie, czyli do wizualizacji tego co słyszą. Dziecko może więc sobie do woli wyobrażać gęsty las, w którym żyją zwierzęta, łąkę, po której kroczy bocian, hipopotama wdzięczącego się do żaby i nawlekającego igłę, małpę w kąpieli i wiele innych ciekawych rzeczy. Wyobraźni dziecka nie stymulują filmy wideo, gry komputerowe i zabawki elektroniczne. Trening pamięci Bajki słuchane wiele razy są zabawowym i spontanicznym ćwiczeniem pamięci. Dziecko koncentrując się na ich treści zaczyna ją zapamiętywać. To może przydać się w przyszłości na przykład do nauki różnego rodzaju definicji czy słówek, a w danej chwili dziecko może pochwalić się zapamiętaną bajką. Wyciszenie i spokój Słuchanie jest czynnością, która wymaga przyjęcia odpowiedniej pozycji, uspokojenia się i skoncentrowania na tym, czego się słucha. Czytane bajki mogą pomóc zdenerwowanemu dziecku wyciszyć się i zrelaksować. Czytane cicho przed snem pomagają zatrzymać gonitwę myśli, skupić się na jednym docierającym bodźcu i zasnąć. Rozwijanie wrażliwości Bajki dźwiękowe (płyty CD z nagranymi bajkami czytanymi przez znanych aktorów), są w mistrzowski sposób interpretowane przez najwyższej klasy aktorów. W role bajkowych bohaterów wcielili się między innymi: Jerzy Stuhr, Irena Kwiatkowska, Piotr Fronczewski, Magdalena Zawadzka i Anna Seniuk. Bajki te posiadają także oryginalną oprawę muzyczną. Dzięki temu nasze dzieci nie wychodząc z domu mają kontakt z prawdziwą sztuką, a to skutkuje rozwijaniem u nich wrażliwości na piękno treści, harmonię i artyzm wykonania. Oglądanie bajek a czytanie Oglądanie bajek np. w TV lub na komputerze nie zastąpi wspólnego czytania i oglądania książeczek z bajkami. Wartość czytania dziecku polega przede wszystkim na robieniu czegoś wspólnie. Słuchanie bajek dżwiękowych może być kolejnym pomysłem na wspólną zabawę. Słuchajcie bajki razem z dzieckiem a potem niech każdy powie, narysuje lub pokaże jakie rośliny lub zwierzęta udało mu się zapamiętać, spróbujcie opowiedzieć tę bajkę własnymi słowami.
\n bajka o burzy do czytania
Bajka logopedyczna, opowiadanie czy historyjka oprócz tego, że usprawnia narządy mowy dziecka, to również uwrażliwia na różnorodność świata dźwięków, mobilizuje do myślenia i poprawnej werbalizacji, przygotowuje do nauki czytania. Poniżej zamieszczam kilka moich opracowań i zachęcam Rodziców do wykorzystywania ich
Lepiej z mądrym zgubić, niż z głupim przyjaciół poznaje się w polskie © Piotr Walczak, 2022 Pewnego razu, przez wielką pustynię wędrowała karawana. Podróżni jechali na wielbłądach i koniach przez wiele dni, co jakiś czas zatrzymując się w oazach, gdzie uzupełniali zapasy wody i odpoczywali przed dalszą wędrówką. Któregoś dnia na pustyni rozpętała się burza piaskowa. Wicher wzniecił takie tumany piasku i pyłu, że zrobiło się ciemno i nic nie było widać. Trwało to przez kilka godzin. Kiedy burza ucichła, a tumany opadły, okazało się, że brakuje jednego wielbłąda, konia i… osła, który także podróżował razem z karawaną. Podróżnicy pogodzili się z utratą zwierząt i podążyli w dalszą drogę. Tymczasem zagubiony koń szedł przed siebie oszołomiony niedawną burzą i natrafił na wielbłąda. Wielbłąd był na wpół przysypany piachem i nie mógł ruszyć się z miejsca. – Pomogę ci się wydostać – powiedział koń i kopytami zaczął odgrzebywać piach, w którym ugrzązł wielbłąd. Po jakimś czasie piasek był już na tyle rozgarnięty, że wielbłąd mógł samodzielnie stanąć na nogi. – Dziękuję przyjacielu – rzekł do konia. – Teraz musimy odnaleźć karawanę. – Ale jak? – strapił się koń. – Nie wiadomo w którą poszli stronę. – Karawana poszła na północ – oświadczył wielbłąd. – Tak się składa, że znam się na kierunkach świata i wiem, w którą stronę trzeba iść. Wyruszyli więc we dwójkę, a kierunek wyznaczał wielbłąd. Po jakimś czasie natrafili na zagubionego osła, który dołączył do nich i dalej podróżowali już we trójkę. Wędrówka była bardzo wyczerpująca, a karawany nigdzie nie było widać. Doskwierał im upał i pragnienie. Szczególnie to ostatnie mocno im się dawało we znaki. Kiedy więc dotarli do malutkiej oazy z kilkoma palmami i studnią, cała trójka bardzo się ucieszyła. Obok studni stało wiadro wypełnione wodą. Gdy osioł zobaczył wodę, rzucił się pędem w jej kierunku. – Zaczekaj – krzyknął za nim koń. – Ostrożnie! Osioł na ten krzyk jednak nie zważał. Dobiegł do wiadra, ale nie wyhamował w porę i uderzył w nie nogą. Wiadro wywróciło się, woda wylała i natychmiast wsiąkła w piasek. Kiedy koń z wielbłądem dobiegli do studni, zastali osła jak zlizuje kilka ostatnich kropel z wiadra. – Ech, ty ośle – jęknął koń. – Starczyłoby dla nas wszystkich, a teraz żaden się nie napije. Osioł zakwiczał na to głupawo, a wielbłąd w ogóle się nie odezwał. Cała trójka zajrzała do studni. Woda była głęboko. Tylko człowiek mógł spuścić wiadro na dół i ponownie je napełnić. Człowieka jednak w oazie nie było. – Wygląda na to, że nasza karawana tu była i ludzie napełnili wiadro wodą – powiedział wielbłąd i wskazał na ślady w piasku, które ginęły gdzieś na północnym horyzoncie. – Musimy iść za nimi – dodał i ruszył po śladach. Koń poszedł za wielbłądem, a za koniem osioł. Wędrowali tak przez długi czas, coraz bardziej wyczerpani, aż w końcu dotarli do kolejnej oazy. Osioł dostrzegłszy studnię z daleka, nabrał nagle niespożytych sił i puścił się w te pędy w jej kierunku. – Zaczekaj! – krzyknął koń i pobiegł za nim. Wyprzedził osła i zagrodził mu drogę do wiadra, które stało obok studni wypełnione wodą, tak jak w pierwszej oazie. – Pozwólcie najpierw mnie się napić – poprosił osioł, gdy dołączył do nich wielbłąd. – Jestem najmniejszy i najmniej wytrzymały z nas trzech. Koń popatrzył pytająco na wielbłąda. – Cóż, ja najdłużej mogę wytrzymać bez wody – powiedział wielbłąd. – Ty decyduj, czy osioł pierwszy może się napić – rzekł do konia. Koń spojrzał na osła, który zrobił bardzo nieszczęśliwą minę. Żal mu się go zrobiło, i mimo, że bardzo chciało mu się pić, zgodził się, żeby ten napił się pierwszy. Osioł rzucił się z radosnym kwikiem do wiadra i zaczął pić. Nim się koń z wielbłądem spostrzegli, osioł wypił całą wodę. Ilustracja: Sebastian Bauman – Coś ty narobił!? – zarżał koń z oburzeniem. – Nie zostawiłeś dla nas nawet kropli! – No… tak się jakoś złożyło – zakwiczał osioł mlaskając, bo woda bardzo mu smakowała. Koń z wielbłądem zajrzeli do studni. Woda była głęboko i tylko człowiek mógł ponownie napełnić wiadro. Ludzie jednak odeszli wraz z karawaną. Osioł do studni nie zaglądał, bo woda już go nie interesowała. Położył się zadowolony w cieniu pod palmą i zaczął ziewać. – Musimy iść dalej – rzekł wielbłąd. – Na to wygląda – poparł go koń, mimo, że był bardzo wyczerpany. – Ja nie idę – odezwał się osioł. – Jestem zmęczony i muszę odpocząć – dodał i odwrócił się na drugi bok. Koń z wielbłądem popatrzyli po sobie i bez słowa ruszyli po śladach na piasku, które zostawiła karawana. Ślady ginęły gdzieś w wydmach na północy. Kiedy osioł podniósł głowę i popatrzył w tamtym kierunku, zobaczył tylko dwie majaczące sylwetki rozlewające się w falującym od gorąca powietrzu. Prychnął z zadowolenia i usnął. Koń z wielbłądem, słaniając się na nogach, wsparci jeden o drugiego, wędrowali jeszcze przez bliżej nieokreślony czas. Wszystko zlewało im się w jedno: pustynia, skwar i pragnienie wody. W końcu koń opadł już z sił zupełnie i runął na piasek. Wielbłąd nie był w stanie go podnieść i poszedł dalej. Zdawało mu się, że w oddali majaczą zielone liście palm. Koń śnił. Śnił, że galopuje po plaży wzdłuż bezkresnego jeziora. Nadbiegające fale omywały brzeg, a kopyta rozpryskiwały wodę na wszystkie strony. Krople spadały na grzywę i na łeb, przyjemny chłód rozlewał się po ciele. – Woda… – jęknął koń, poruszając łapczywie językiem i nozdrzami. Otworzył oczy. Nad nim stał wielbłąd i poił go wodą wprost ze swojego pyska. – Skąd masz wodę? – spytał koń z wysiłkiem. – W pobliżu jest oaza, studnia i wiadro wody. Nabrałem trochę i ci przyniosłem – odparł przyjaciel. Koń poczuł jak odzyskuje siły. Trudno było mu określić, czy te siły wracają pod wpływem wody, wdzięczności do wielbłąda, czy też pod wpływem bliskości oazy. Dość powiedzieć, że stanął na nogi i, podtrzymywany przez wielbłąda, zdołał dojść do studni w trzeciej oazie. Tutaj zgodnie wypili wiadro wody, odpoczęli nieco, a nabrawszy sił, ruszyli w ślad za karawaną, której świeże ślady ginęły gdzieś za linią piasku i nieba. I tak się stało, że gdy dotarli do następnej oazy, zastali w niej swoją karawanę. Co się stało z osłem, tak naprawdę nie wiadomo. Jedni mówią, że ruszył po jakimś czasie za wielbłądem i koniem, ale zgubił się na pustyni i przepadł bez wieści. Drudzy twierdzą, że odnalazła go inna karawana. Bez względu na to, jaki był ostateczny los osła, sprawdza się w tej historii mądrość przysłowia, że lepiej z mądrym zgubić, niż z głupim znaleźć. Przysłowie o tym, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie, również znajduje tu zastosowanie. K O N I E C Mam nadzieję, że bajka Ci się spodobała 🙂 Zapraszam do czytania innych opowieści z tej strony. Jeśli chcesz dorzucić cegiełkę do jej rozwoju, możesz kupić moją książkę „Herbus Poziomka” w wersji drukowanej, jako e-book lub audiobook. Pozdrawiam, Piotr Walczak Tak Piotrze, kupuję!
Kotek. Dawno, dawno temu żyła księżniczka Joanna. Jej ojciec był dobrym człowiekiem i sprawiedliwym władcą. Niestety, wkrótce po urodzeniu córeczki jego żona zmarła. Książę był bardzo załamany stratą ukochanej osoby. Dotąd żona wspierała go, a teraz nagle został sam. Ale sprawy księstwa musiały biec dalej, nie mógł Witajcie Maluszki! Dzisiaj będziemy mówić o burzy. Ale najpierw zaczniemy od przypomnienia sobie o tym co było wczoraj. wiersza o pietruszce– Rodzic czyta wiersz demonstruje korzeń pietruszki z nacią lub wykorzystuje obrazek pietruszka „Pietruszka” D. Gellner Chodź tu do mnie pietruszko! Opowiem ci na uszko Jak byłaś mała, jak w nasionku zmieściłaś się cała. Jak cię mama posadziła, W ogródku, Jak rosłaś pomalutku…. Opowiem ci o tym na uszko, Biało- zielona pietruszko. I jeszcze na dodatek Zwiążę ci wstążkę na liściach, Żebyś była taka ładna jak kwiatek! Rodzic prosi dzieci, by opowiedziały historię pietruszki: Jaka pietruszka była na początku?; Co się działo z pietruszką, że wygląda teraz tak pięknie i okazale?. Dzieci ma przed sobą dowolne przedmioty- klocki, kuleczki z papieru, kubeczki, itp.. Rodzic prosi dziecko, aby uważnie posłuchało, ile ziaren posadzi gospodarz w ogrodzie. Uderza w stół lub klaszcze, liczba uderzeń w zakresie 1–6. Dziecko cicho przeliczają, dzieli się wynikiem. Układają przed sobą tyle przedmiotów, ile było uderzeń. Przeliczają przedmioty , dotykając po kolei każdy z nich. Słuchanie wiersza o burzy: Potem dziecko wraz z Rodzicem rozmawiają o zjawiskach atmosferycznych. Odpowiadają na pytania Jaką pogodę lubicie najbardziej i dlaczego?; A jaka pogoda według was jest niebezpieczna i dlaczego?. atmosferyczne” – rozwijanie i uwrażliwianie słuchu fizycznego poprzez rozwiązywanie zagadek słuchowych. Poznanie zjawisk atmosferycznych występujących w czasie burzy na temat zasad bezpieczeństwa Rodzic opowiada, że wiosną i latem często zdarzają się burze. Mówi, jak zachować się w czasie burzy: należy słuchać komunikatów dotyczących pogody i jeśli są ostrzeżenia przed burzą, lepiej zostać w domu; jeśli burza rozpocznie się, gdy będziemy na spacerze, trzeba schować się do jakiegokolwiek budynku, np. sklepu. Jeśli nie ma takiej możliwości, nie można biegać, lepiej chodzić małymi kroczkami albo trzymać nogi złączone i przykucnąć. Niebezpiecznie jest chować się na placu zabaw pod zabawkami, jeśli te mają metalowe elementy, nie wolno stawać pod drzewami lub słupami. 5.„Burza” – zabawa ruchowa orientacyjno-porządkowa przy piosence „Razem z latem” Zrozumienie podstawowej zasady bezpiecznego zachowania się w czasie burzy – chowania się do budynku. Dzieci otrzymują kawałki sznurka, linki, szalik i tworzą z nich koło – to domki, rozkładają je w dowolnie wybranym przez siebie miejscu. Podczas piosenki o lecie dzieci biegają swobodnie, a na hasło: Burza blisko wracają blisko swoich domków. Na hasło: Burza wchodzą do domków 6.„Piorun” – malowanie zygzaków . burza1 burza2 Dzieci oglądają zdjęcia piorunów, mówią, do czego piorun jest podobny. Rodzic wyjaśnia, że piorun to wyładowanie elektryczne o bardzo dużej mocy – może złamać drzewo, zapalić je, zniszczyć dom. Rodzic wyjaśnia, że pioruny biegną od chmury do ziemi. Dzieci w pozycji stojącej ćwiczą rysowanie piorunów w powietrzu. Następnie każde dziecko otrzymuje żółtą kredkę i na kartce kreśli zygzaki z góry do dołu. Propozycje zadań dodatkowych dla chętnych dzieci *posłuchaj bajki o burzy kicia kocia i straszna burza *wykonaj doświadczenie Miłego dnia bez burzy!!! Kontakt z nauczycielem: @ @ Dyrektor Gminnego Przedszkola nr 2 "Bajka" informuje, że z dniem r. został powołany Inspektor Ochrony Danych - Małgorzata Kollas, kontakt do inspektora e-mail : inspektor@ Kiedy posadził dziewczę obok siebie na koniu, staruszka pokazała mu drogę i król wrócił do swego zamku, gdzie wkrótce odbyło się wesele. Król był już niegdyś żonaty i miał z pierwszej żony siedmioro dzieci, sześciu chłopców i jedną dziewczynkę, które kochał nade wszystko na świecie. Ponieważ obawiał się, że macocha Spis bajek i opowiadań do czytania dla dzieci • Arletka, Pan Świerszcz i skrzypce• Bajka o chłopie, babie i gęsi• Bajka o czarnej owcy• Bajka o Czerwonym Kapturku• Bajka o królewnie, która jajo zniosła• Bajka o kruku i lisie• Bajka o lwie i myszy• Bajka o niebieskim smoku• Bajka o syrenie i złotej wyspie• Bajka o trzech trzmielach• Bajka o żółwiu i zającu• Chłopiec Marzyciel• Co to jest kometa, tato?• Drwal o dobrym sercu • Gwiezdarz (zapowiedź)• Gwiezdna niedźwiedzica (dostępny e-book)• Herbus Poziomka (dostępna książka, e-book, audiobook) • (Nowość! Maj 2022) Koń, wielbłąd i osioł• Kopciuszek• Kot w butach• Kota Bajkota bitwa pod spożywczakiem• Krzysio na wsi (czytanka logopedyczna)• Legenda o pierwszej latarni morskiej• Legenda o siarczystym smoku• Mikołaj Przypadek i lotniczy wypadek• Niebieski Smok i królewska korona• O prezentach pod choinką i darach Trzech Króli• Pierwsza gwiazdka• Planeta Bajek• Skąd Święty Mikołaj bierze prezenty?• Spotkanie z Yeti• Wielka dziura, bulwy i diamenty• Wiosenna bajka wielkanocna• Wyprawa do jaskini• Wyspa Litlinów i Biała Góra • Wiersze i pokazują im jego różne oblicza. Psycholodzy przekonują, że bajki przygotowują również dzieci do stresujących sytuacji w życiu. Świat małego dziecka to hermetyczne środowisko. Dom, znajome otoczenie i najbliżsi ludzie: rodzice, rodzeństwo, dziadkowie. Jeśli zaczyna dziać się coś dziecku burzy się cały świat. Z ranka zerwał się wicherek; Trawa mu się kłania godnie; Za mym domem, pośród ścierek razem z praniem wiszą spodnie;Nieco dalej rośnie zboże, Skrada się w nim pewne zwierze; Toż to Tygrys! Dobry Boże! Drą się kury gubiąc pierze;Tygrys kurnik mija bokiem; Susa prędko dał na ławkę Piękne spodnie zbadał okiem; Chwycił paszczą za nogawkę;Nie osądzaj proszę, jeszcze; Ciężką miał biedaczek sprawę; Grotę mu zalały deszcze; A więc ruszył na wyprawę;Nie ukrywa dziś uciechy; Radość tętni z jego miny; Przeszedł Indie, Austrie, Czechy; Wspiął się nawet na Pieniny;Zabrał spodnie hen gdzieś w lasy; w nich urządzi domek nowy; Z tycich był tygrysów rasy; Mało tego – był zgłoszony przez Bajdulkowo. Udostępniamy go za zgodą Autora (Pan Miluś).
Zgodnie z umową małpa zebrała banany. Kiedy jednak przyszło do podziału, dała kobiecie te, które rosną nisko, są małe i pomarszczone. Duże i ładne, zatrzymała dla siebie. Staruszka bardzo się tym zdenerwowała. Całą noc nie spała obmyślając podstęp, za pomocą którego wyrówna rachunki. Następnego dnia swój plan
Zapraszamy do bajki o dobrej wróżce. Przeczytaj historie czworga dzieci. Na sam koniec możemy się wspólnie zastanowić czy wróżki są wśród nas i jak je możemy poznać. – Natalia – Okno zamknęło się z wielkim hukiem. Tak potężnym, że Natalia podskoczyła na krześle. Wiatr. Świst. Grzmoty. Błyski. Hałas. Deszcz uderzał o parapet niczym klocki spadające z najwyższej półki. Nadeszła burza. Natalia boi się burzy, i to bardzo. Nie potrafi opanować swojego strachu. I choć za każdym razem, w takiej sytuacji, powtarza sobie w myślach, że jest dzielna, cała aż trzęsie się ze strachu, słysząc kolejny grzmot. W pokoju zrobiło się ciemno, dokładnie tak, jak ktoś zawiesiłby za oknem czarny koc, który w jednej sekundzie zabrał słońce, chmury, zielone drzewa. Ciemno i strasznie. Natalia zeskoczyła z krzesła i pobiegła szukać mamy. – Mamo, Mamusiu, gdzie jesteś – krzyczała, zbiegając po schodach. – Mamo, boję się – dodała ciszej. Natalia już z oddali słyszała, dobrze jej znane, kroki mamy. Poczuła się spokojniej, bo wiedziała, że za chwilę ciepłe ramiona mamy otulą ją i sprawią, że cały strach odejdzie. – Mamusiu, znowu jest burza, a ja tak strasznie się jej boję, przytul mnie proszę. Mama usiadła w miękkim, turkusowym fotelu, który stał przy oknie w salonie. To ulubiony fotel mamy. Zawsze w nim siada, kiedy chce spokojnie popisać, popijając przy tym swoją ulubioną herbatę z pokrzywy i mango. Taki magiczny fotel, w którym odchodzą smutki, przychodzą do głowy dobre pomysły i rozwiązania kłopotów. Natalia poczuła się bezpiecznie. Wtulona w ciepłe ramiona mamy czuła, że strach odchodzi. I choć burza przybierała na sile, grzmoty były coraz głośniejsze i bardziej intensywne, a deszcz lał się po całych oknach jak pędzący strumień, Natalia przestała się bać. – Mamusiu, jak dobrze, że zawsze jesteś obok mnie. Kocham Cię. Mama pogładziła swoją miękką dłonią złoto – brązowe włosy Natalii. Były delikatne i pachniały jej ulubionym truskawkowym szamponem. Natalia spokojnie oddychała, razem z mamą zaczekały na koniec burzy. Mama wróciła do swojej pracy, a Natalia do odrabiania lekcji. Natalia to uczennica pierwszej klasy szkoły podstawowej. Jest bardzo pilną i obowiązkową uczennicą. Najbardziej lubi rysować i pisać. A już tak naj, najbardziej uwielbia słuchać bajek, które mama czyta jej co wieczór przed zaśnięciem. To już tradycja w jej domu, po kąpieli każdy dzień kończy się opowieścią. Tak było i dzisiaj. Natalia wie, że książki mają wielką moc. Moc poruszania wyobraźni, odpowiadania na dziecięce pytania, dodawania wiary, moc pełną magii. Natalia leżała już w swoim łóżku. W cieplutkim łóżku, które pachniało świeżo upraną pościelą. I zapachem mamy. – Mamusiu, proszę, wymyśl dzisiaj sama jakąś bajkę – zaproponowała Natalia. Uwielbiam twoje opowieści i nowych bohaterów. Mama zawsze czyniła to z wielką radością. Po pierwsze dlatego, że wymyślanie bajek to dla niej świetny trening pamięci, by nie pomylić wątków, nie pomieszać bohaterów z innych bajek, by wymyślić coś nowego, zaskakującego. Po drugie, a może i najważniejsze, uwielbia, tak jak jej córka, historie pełne magii. Bo w tych opowieściach zawsze dzieje się coś niezwykłego, a czasem nawet bardzo zaskakującego. – Gotowa? – zapytała mama. Tak, mamusiu – to o czym będzie ta bajka – rzekła, już bardzo śpiąca, Natalia. – O małej dziewczynce, która pokonywała swoje lęki przy pomocy szczególnej przyjaciółki – odparła mama. – Przyjaciółki, ale jakiej? – dopytywała Natalia. – Przyjaciółki z górnej półki – powiedziała mama, po czym obie wybuchnęły śmiechem. Mama wygodnie ułożyła się obok córeczki, podłożyła rękę pod swoją głowę i spokojnym głosem zaczęła mówić. A wszystko zaczynało się tak. Nigdy nie wiesz, co spotka cię każdego dnia. Czy nowy dzień będzie pełen radosnych zdarzeń, czy może smutnych. Czy kolega z klasy powie ci coś miłego, czy koleżanka z podwórka poczęstuje cię jabłkiem. Każdy dzień to cud. To słoneczne promienie wpływające przez uchylone okno do twojego pokoju. To ich ciepło na twoim policzku, kiedy siedzisz przy biurku. To radosna rozmowa z panią sąsiadką, czy też miła wymiana zdań z właścicielką psa z bloku obok. I wiele innych takich miłych zdarzeń. Ale nowy dzień to też burza, która pojawia się nagle, bez uprzedzenia. Zamyka z trzaskiem okno. Przykrywa niebo okropnym szarym kolorem, który budzi strach. Wtedy chcesz się schować gdziekolwiek, uciec przed strachem, prawda. I właśnie w takich momentach zawsze pojawia się dobra wróżka. Niewidzialna. Przezroczysta, ulotna niczym rozpryskująca się delikatna bańka mydlana. Mieniąca się wieloma barwami, lekka, lśniąca, z połyskującymi skrzydłami. Dobra wróżka, która wlewa w serduszka dzieci spokój i nadzieję… Ale w tym momencie mama usłyszała już spokojny oddech córeczki. Wiedziała, że mała już śpi. Ten moment zawsze ma w sobie coś z magii. Spokój, szczęście, miłość. Mama nigdy nie zamieniłaby tej chwili na nic innego. – Bartek – Bartuś od piętnastu minut siedział w kącie obok kaloryfera. Tego z pozdrapywaną farbą, spod której wyłaniał się niebieski kolor, zapewne będący dowodem na wcześniejsze malowanie. Bartek pochlipywał cichutko i nie pozwalał nikomu podejść, nawet pani Weronice. Bartuś to najniższy z grupy chłopiec, o ciemnych prostych włosach, niebieskich, bystrych oczach i fantastycznym, dźwięcznym śmiechu, który często rozbrzmiewał na przedszkolnym korytarzu. Zawsze radosny, pomocny, zabawny, prawdziwa dusza towarzystwa, jak mówi mama, choć Bartek nie ma pojęcia, co to znaczy owa dusza towarzystwa. Dziwne określenie, prawda? Tak czy siak, tego dnia, a był to marcowy wtorek, Bartuś nie był duszą żadnego towarzystwa, tylko siedział skulony pod oknem. Pani Weronika poprosiła wszystkie dzieci, by nie podchodziły do kolegi, tylko pozwoliły mu uspokoić emocje. – Co to znaczy uspokoić emocje – zapytała szybko Oleńka. – Oznacza to, że każdy z nas, w trudnym momencie, potrzebuje chwili spokoju, by przemyśleć zaistniałą sytuację czy problem, spojrzeć na to z drugiej strony i spróbować znaleźć rozwiązanie, poszukać wyjaśnienia – odpowiedziała dzieciom pani. – Ale proszę pani, co się stało i dlaczego Bartek siedzi tam tak długo, to znaczy pod tym brzydkim kaloryferem – dopytywała Lenka. – Nie wiem, odparła zgodnie z prawdą pani Weronika. Myślę, że Bartek za jakiś czas zechce nam o tym opowiedzieć. Pamiętacie, jaką mamy umowę – ciągnęła pani – że każdy problem, każdą przykrość sobie wyjaśniamy, by nie psuć atmosfery i przyjaźni między wami, prawda? – Prawda – chórem rzekły dzieciaki. Nastała pora obiadu. Żółty zegar, w kształcie słoneczka, pokazuje godzinę dwunastą. To ulubiony moment Motylków. Po wyczerpującej zabawie, zajęciach angielskiego lub muzyki należy się chwila wytchnienia i dobry, pożywny posiłek. Maluchy siadają przy swoich kwadratowych, niedużych stolikach nakrytych serwetkami w biało – zieloną drobną kratkę. Potrafią już same nakryć do stołu, rozłożyć sztućce. Na wielkiej, metalowej konstrukcji/ wózku, który niosą z piskiem cztery małe, bardzo piszczące kółka, wjeżdża on – obiad. -Hurra, jedzenie, co dziś będzie, a bleee, ogórkowa, nie lubię – słychać przekrzykujące się dzieci. Po pierwszym rozeznaniu tematu okazuje się, ze jednak ta bleee ogórkowa wcale nie jest taka bleee, nawet spoko. Maluchy w ciszy jedzą. Pani podchodzi do Bartka i zaprasza go do stolika. Maluch, któremu wcześniejsze łzy obeschły już na ładnych, zaróżowionych policzkach, wyciąga rączki do pani Weroniki i z całej siły się do niej przytula. Pani czuje ciepło swojego ucznia, lekkie pociąganie małym, przedszkolnym noskiem. Kocha swoją pracę. Pani Weronika uczy w przedszkolu dopiero pierwszy rok. Od razu zdobyła sympatię swoich uczniów. Jest kochana, jak mówią, ciepła, sprawiedliwa, bardzo mądra i najbardziej na świecie cierpliwa. Zawsze potrafi rozwiązać każdy problem, od smarków wiszących aż po pas, zadrapania na łokciu, zakrztuszenia zupą, po wielkie miłosne rozterki, że Franek spojrzał na Kasię, a przecież kocha go Marta. Każdego dnia przedszkole to prawdziwa wyspa dziwnych przygód. Gdyby nie było pani Weroniki, los Motylków byłby smutny. I tym razem czułość i zrozumienie pani Weroniki przyniosło efekt. Bartuś zjadł cały obiad, a było tego sporo – ową bleee ogórkową, kotlet z kurczaka z ulubioną kaszą bulgur i jeszcze te buraczki. Może i są zdrowe, ale potwornie brudzą, dosłownie wszystko, bluzę, spodnie, stolik i nawet podłogę. Kto to widział, by dawać maluchom buraczki, prawda? Po obiedzie dzieci usiadły w kole na podłodze, razem z panią. To już motylkowa, poobiednia tradycja. Dzieci siedziały w ciszy, bo nie wiedziały, czy można zapytać Bartka, dlaczego płakał. – Dzieci, chciałabym z wami porozmawiać o tym, co się dzisiaj wydarzyło i co spowodowało, że Bartek tak bardzo się zasmucił. Spróbujemy się tego dowiedzieć? – ciągnęła pani. Dzieci twierdząco pokiwały główkami. – Bartku – czy powiesz nam, co się rano stało? – zapytała pani. – Bo proszę pani, Franek powiedział, że…że…że ja jestem słaby i mały i że noszę okropne okulary i że nikt nie chce się ze mną bawić, bo jestem głupi – Bartkowi zaszkliły się oczka. – Franku, czy to prawda – rzekła pani Weronika -Taaak, ale ja nie chciałem, to znaczy, no może Bartek ma okropne okulary i jest mały, ale w sumie jest spoko – próbował wyjaśnić Franek. Rozmowa trwała dobre dwadzieścia minut. Dzieci usłyszały, jak Franek przeprasza Bartka i przypomniały sobie, że nie wolno nikogo ranić komentowaniem czyjegoś wyglądu, zachowania, bystrości lub jej braku, czy miejsca, z którego pochodzi. Bo się różnimy, ale mamy takie same prawa, emocje i potrzeby. Jesteśmy równi. Na koniec pani Weronika przypomniała dzieciom opowiastkę, która podobno jest prawdziwa, że zawsze, o każdej porze dnia czy nocy widzi nas nasza dobra wróżka. Czuwa nad nami i pomaga, kiedy dzieci tej pomocy najbardziej potrzebują. Taka dobra wróżka… – Ale gdzie ona jest i jak wygląda, jest przezroczysta, bo przecież pomogła Bartkowi, ale nikt nas nie odwiedził – dopytywała Ola. A czy wróżka teraz jest z nami, czy na nas patrzy? – ciągnęła. Jestem pewna, że tak właśnie jest – odrzekła z lekkim uśmiechem pani Weronika. Jestem tego pewna – powtórzyła, a dzieci spokojne i uśmiechnięte rozeszły się do swoich ulubionych kącików zabaw. – Marta – Zima tego roku była naprawdę zachwycająca. Śnieg padał już od tygodnia, codziennie. Świeże, puszyste, różnorodne płatki śniegu powolutku płynęły po niebie z góry do dołu, choć czasem wydawało się, że frunęły od dołu do góry. Marta uwielbia zimę, właśnie za tę magiczną aurę i radosne zabawy na śniegu z koleżankami. Codziennie rano, tuż po przebudzeniu, pierwsze co robi, to odchyla białą, koronkową firankę, by zobaczyć, czy sypie śnieg. -Tato, tato, ale napadało śniegu. Chcę iść na sanki, na sanki – radośnie krzyczy Marta. Tata i mama zdążyli już się przyzwyczaić do tych wybuchów euforii córeczki i zawsze, ze szczęściem w oczach, się temu przyglądają. Lubią widok swojego dziecka. Marta to ich jedyne dziecko, bystra, śliczna dziewczynka o złotych włosach i zielonych oczach. Ich prawdziwe szczęście. Dzisiaj była sobota, a wiadomo weekendy uwielbiają i dzieci i dorośli, prawda? Chodzenie do pracy, szkoły czy przedszkola może i jest potrzebne, ale Marta zawsze powtarza, że niekoniecznie. Rodzice jednak spokojnie jej zawsze tłumaczą, że nauka, poznawanie wiedzy, kontakt z ludźmi, zadania do wykonania, porażki i zwycięstwa mają sens. Bo uczą nas odpowiedzialności, obycia w świecie, relacji społecznych. Uczą życia i rozumienia świata. Więc Marta, choć uwielbia swoje przedszkole, tak samo mocno, a może i ciut mocniej, uwielbia weekendy. – Kochani, piątek – weekendu początek – mawia Mama i to jest znak, że zaczyna się najfajniejszy czas tygodnia. Dłuższego spania, wspólnych zakupów, spacerów, wycieczek, zabaw i gry w planszówki w domu, zabaw z króliczkiem Leonem, wspólnego gotowania, pieczenia pizzy i można by tak wymieniać w nieskończoność. Marta kocha bardzo swoich rodziców i każda chwila z nimi spędzona jest dla niej prawdziwym szczęściem. Nawet taka zwykła chwila, jak wspólne przeglądanie ulotek sklepowych, ha ha. Bo, mama zawsze to powtarza, ważne jest, by robić różne rzeczy razem, nawet te najzwyklejsze. Spróbujcie ze swoimi rodzicami! Tata stał już na dole niewielkiej górki pod lasem, a Marta, ubrana jak kosmonauta w puchowy, różowy kombinezon, czapkę, kask, rękawice, szykowała się do pierwszego tego dnia zjazdu z górki. Umościła swoją pupę na sankach, złapała uchwyt, cofnęła sankami, a potem cała naprzód. Ten wiatr na twarzy, szybkość, płatki śniegu wpadające do oczu, to było to. Wolność i dzika radość bycia dzieckiem. Ale wiecie co, tata Marty też lubi zjeżdżać na sankach. Choć było na nich napisane, że maksymalne obciążenie to 60 kg, jakoś dały radę unieść i tatę. Tylko, według Marty, tata śmiesznie hamował. Wystawiał pięty, wciskał je w śnieg z całej siły, aż śnieg rozpryskiwał się na boki i sanki się zatrzymywały. No ale dorośli są dziwni, nawet w takiej kwestii jak hamowanie na sankach. – Tato, tato – chodź na górkę, pozwolę Ci zjechać, no nie bój się, będzie fajnie – radośnie machała i wołała Marta. Jak myślicie, tata dał się namówić? Niech odpowiedzią będą jego mokre końcówki nogawek spodni i starte buty. Zjeżdżanie trwało tego dnia bardzo długo, było pięknie, mróz, zero wiatru, delikatnie płynące z nieba płatki śniegu, prawdziwie bajkowy krajobraz. Było ślicznie. Marta uwielbia takie chwile. Było cicho i pięknie. – Aaałłła, tatusiu, boli, boli – krzyknęła Marta po tym, jak jej sanki zderzyły się z sankami koleżanki z tego samego bloku, Natalii. Dziewczynki wypadły z sanek, tuż pod lasem. Upadły na śnieg, który choć wyglądał na miękki puch, pod spodem był twardą masą. Natalia i Marta próbowały wstać, ale był z tym jakiś poważniejszy problem. Obie dziewczynki płakały. Tata i mama Natalii czym prędzej pobiegli na ratunek i ocenę sytuacji. I choć takie zdarzenia często mają miejsce podczas zjeżdżania na sankach, wyglądało, że tym razem sprawa jest dużo poważniejsza. – Tatusiu, strasznie boli mnie noga, o tutaj – Marta, z twarzą pokrytą łzami, pokazała palcem prawą nogę i miejsce tuż nad kostką. Tata w pośpiechu podwinął puchowe, różowe, zmoczone już spodnie córeczki, odchylił ciepłe skarpety i jego oczom ukazał się ten oto widok – noga we skazanym miejscu była zakrwawiona, spuchnięta, nienaturalnie wygięta, chyba zaplątała się w płozy sanek w trakcie upadku. – Proszę powiedzieć, co z Natalią – tata krzyknął do jej mamy. Mama była przerażona. Jest samotną mamą i każde takie zdarzenie powoduje, że zdana jest wyłącznie na siebie. Mimo trudności, jest bardzo dzielna, wspaniale opiekuje się Natalią i doskonałe radzi sobie z sytuacjami dnia codziennego. – Nie wiem, nie wiem, Natalia ma chyba złamaną rękę, nie może nią ruszać – mama, choć bardzo zdenerwowana, próbowała zachować spokój i ocenić sytuację. Dziewczynki, choć nadał przerażone, przestały płakać. – Jedziemy na pogotowie – stanowczym głosem oznajmił tata. Zabieram panią i dziewczynki do naszego samochodu i jedziemy. Musimy sprawdzić, czy wszystko jest w porządku i czy urazy nie wymagają interwencji lekarskiej. Po kwadransie byli już w Miejskiej Stacji Pogotowia Ratunkowego. Ratownicy, w swoich pomarańczowych kombinezonach z napisem Ratownik Medyczny, biegali szybko, bo co chwilę przywożony był nowy pacjent. Natalia i Marta znowu zaczęły płakać, nigdy nie były w takim miejscu, wydało się im straszne, obce osoby, hałas, przeraźliwy dźwięk syreny karetki, to było jeszcze gorsze, niż ból nogi i ręki. I choć na jednej ze ścian było dużo kolorowych naklejek z bohaterami dziecięcych bajek, niewiele to pomogło w oswojeniu strachu dziewczynek. – Cześć dziewczynki – jestem Ada – ratowniczka medyczna – a wy jak macie na imię? Zapłakane dziewczynki szybko podniosły wzrok, tuż przed ich twarzami stała młoda ratowniczka, w obszernym kombinezonie, w maseczce ochronnej na twarzy. Widać było tylko jej ładne, duże, brązowe, uśmiechnięte oczy. I trochę chłopczyńskie, króciutkie, czarne włosy. Dziewczynki grzecznie odpowiedziały dzień dobry i podały swoje imiona. Ratowniczka, puszczając oko do taty i mamy, kontynuowała. – Widzę, że zimowa zabawa zakończyła się jakimiś kontuzjami – boli ręka i noga, prawda? Wiecie co, mam pomysł. Kiedyś też bałam się lekarzy, placówek medycznych, ale pokonałam ten lęk i dzisiaj pomagam takim maluchom jak wy. Prowadzę nawet warsztaty medyczne w przedszkolach i szkołach – rzekła Ada. – Zaprowadzę was do najlepszego lekarza w tym pogotowiu, tylko dla specjalnych gości. Co wy na to? Marta z Natalią twierdząco pokiwały główkami i już za chwilę, trzymając za obie ręce ratowniczkę Adę, weszły do pokoju lekarza. Miłego, młodego lekarza, który powitał je uśmiechem. Badanie, rtg ręki i nogi, odbyło się bardzo sprawnie i szybko. Cały medyczny personel bardzo pomógł dziewczynkom znieść ból i strach. Nagle wszystko okazało się nie takie straszne, jak było na początku. – Znacie legendę o dobrej wróżce? – lekarz zapytał dziewczynki. Tej, co jest podobno niewidoczna i w tajemny sposób pomaga wszystkich dzieciom. Oswoić lęk i strach. My też tu takie mamy – szepnął. – Pani w przedszkolu zawsze nam powtarza, że każde dziecko ma swoją dobrą wróżkę – rezolutnie odparły dziewczynki. – Ano właśnie, wy na pewno macie taką właśnie dobrą wróżkę. Mimo iż upadek wyglądał niepokojąco, po badaniach okazało się, że to tylko zadrapania i stłuczenia. Kilka dni odpoczynku w domu, leki przeciwbólowe i będziecie jak nowe – uśmiechnął się pan doktor, wręczając recepty i wskazówki rodzicom. Marta i Natalia, z tatą i mamą, wróciły do domu. Zmęczone. Stres powoli zaczął odpuszczać. Najważniejsze, że dziewczynkom nic poważnego się nie stało. – Franek – Co by nie mówić o Franku, był rozrabiaką. Okropnym. A to splunie prosto pod nogi koleżanki z grupy, a to kopnie kolegę. Nic sobie z tego nie robi. Każdego ranka to samo. Pani rozpoczyna zajęcia, Franek gada, Franek piszczy, Franek wywraca oczami, jak kameleon, jedno oko w prawo, drugie w lewo – albo ewentualnie w pozycji góra – dół. Dziewczynki płaczą, bo ciągnięte przez nieznośnego kolegę włosy bolą, a siniaki od kopnięcia przypominają o jego wyczynach przez kilka kolejnych dni. Franek uspokaja się jedynie po kilku głośniejszych komendach pani. – Franku – usiądź prosto, ale najpierw przeproś koleżanki. Wiesz, że nie tolerujemy tutaj takiego zachowania i na nie nie pozwalamy – mówiła spokojnym, lecz stanowczym głosem pani. Franek, choć przeprosił i twierdził, że rozumie swoje naganne zachowanie, zapewne niedługo wróci do swoich przyzwyczajeń. No chyba, że coś sprawi, że zmieni swoje postępowanie… Słońce grzało tak mocno, że trudno było oddychać. Wciągane małym dziecięcym nosem powietrze aż parzyło. Nawet Frankowi to przeszkadzało. Późna wiosna, cudowny czas końca roku szkolnego. Zabawa na świeżym powietrzu, zapachu niebieskiego, raz rześkiego a raz dławiącego powietrza w nosie. Wszystko to sprawiało, że chciało się żyć. Ciepło słońca dodaje energii, zwłaszcza dzieciom, prawda? Jakoś szybciej wtedy biegają, szybciej wspinają się na barierki, w ogóle szybciej mówią i szybciej jedzą lody. Wszystko robią bardziej intensywnie. Rozrabiają też. Niestety. Franek postanowił na nowym placu zabaw zademonstrować swoje super moce, zdjął śmierdzące od potu i rozgrzanych stóp trampki i zaczął wdrapywać się na nową instalację. Wielka konstrukcja miała dobre 5 metrów w górę. Kilkanaście splątanych ze sobą grubych lin, które prowadziły nie wiadomo dokąd. To znaczy wiadomo, prowadziły na szczyt, do wejścia na zjeżdżalnię, ale ich toru nikt nie potrafił prześledzić. Liny mieszały się między sobą, zawijały, snuły się tylko im znaną drogą. Ale zawsze trafiało się na górę. Franek też tam wlazł. W triumfalnym geście uniósł ręce i krzyknął: – Hej, mięczaki, kto tak potrafi, no kto? – wrzeszczał na całe gardło Franek. Po czym wślizgnął się do tuby zjeżdżalni. I tylko wesoły chichot dawał znać o tym, że w środku zakręconej tuby jedzie Franek Rozrabiaka. Po czym, z prędkością dobrej deskorolki, wypadł z tuby uderzając pupą o piasek. Szybkość zjazdu była imponująca. Większość dzieci kończyła swoją wędrówkę na górze, nie decydując się zjechać. Albo wędrówka na szczyt instalacji kończyła się płaczem i rodzice musieli znosić malucha na dół, by dać mu czas na dorośnięcie do tej atrakcji. Podczas gdy Franek zgrywał ważniaka, zjeżdżając po raz kolejny ze zjeżdżalni, na plac zabaw weszło dwóch starszych chłopców. Mogli mieć około 14 – 15 lat. Ubrani byli w kolorowe koszulki z krótkim rękawem, dopasowane, dżinsowe spodnie. Na głowach mieli czapki z daszkiem z jakimiś dziwnymi znakami, których nie znają przedszkolaki. Z ich telefonów komórkowych leciała bardzo głośno muzyka, co rusz słychać było bardzo brzydkie wyrazy, te, których zabrania używać mama czy pani w przedszkolu. Na placu, poza Frankiem, było jeszcze kilkoro małych dzieci. W tym Ola z mamą. Z tego samego przedszkola, ba, z tej samej grypy, do której uczęszczał i nasz Franek Rozrabiaka. – Patrz, ale mięczak, zobacz, jak on zjeżdża, ha, ha, ha – wrzasnął na całe gardło jeden z przybyłych chłopaków, tych od głośniej muzyki, pokazując palcem na naszego Franka. Jak to, ktoś śmiał nazwać Franka mięczakiem? Przecież to Franek tak nazywa inne dzieci. – Chodź tu kolego mięczaku, pokażemy ci, jak się zjeżdża – zawołał chłopak, wskazując na Franka. Franek wdrapywał się właśnie na ostatni poziom, stojąc jedną nogą na linie, a drugą stawiając już na metalowy podest u wejścia tuby. Starsi chłopcy w ekspresowym tempie znaleźli się obok Franka. Otoczyli go z każdej strony. W oczach Franka pojawił się strach, jakiego nikt nigdy u niego wcześniej nie widział. Nawet on sam nie wiedział, że można się tak czuć. Strach, niepewność, upokorzenie to nieznane dotąd Frankowi emocje. Do teraz. Chłopcy zaczęli szturchać Franka, chcąc go zrzucić z instalacji. Biedny Franek, noga spadła z liny, ręka nerwowo szukała jakiegoś podparcia, na darmo, ześlizgnął się dwa poziomy w dół. Ale to nie był koniec jego strachu. Jeden ze starszych chłopaków wrzasnął Frankowi do ucha. – Ej, ty, mięczak, oddawaj, co masz w kieszeniach, najlepiej telefon – powiedział to takim głosem, że Franek wiedział, że nie są to żarty. Bał się, jak nigdy dotąd. Trząsł się ze strachu, aż zimne kropelki potu zaczęły mu spływać po plecach. – Dawaj, ile mamy czekać – wrzasnął drugi z chłopaków. Chłopcy zrzucili Franka na piasek. Zaczęli przeszukiwać mu kieszenie w poszukiwaniu cennych przedmiotów. Franek siedział skulony i cały we łzach. Niedaleko placu zabaw stała Ola, jej mama kupowała właśnie warzywa na zupę w pobliskim sklepie. Choć sytuacja, której Ola była świadkiem, ją samą przeraziła, przypomniała sobie słowa mamy, że zawsze, jak komuś dzieje się coś strasznego, trzeba szukać pomocy u dorosłych albo samemu pomóc, jeśli to nie zagraża naszemu zdrowiu i życiu. Ola nie wie, skąd znalazła w sobie tę moc, ale z całych sił krzyknęła w stronę chłopaków i Franka. – Zostawcie Franka, to mój przyjaciel, nie wolno bić nikogo, a zwłaszcza słabszych – głos Oli nie zadrżał ani na moment. Chłopcy odwrócili głowy w poszukiwaniu autorki tego komunikatu. Widząc małą dziewczynkę, roześmiali się na całe gardło, ubawieni na całego. – Hej, ty, panienka, weź lalkę i idź się bawić – nie wtrącaj się smarkulo – krzyknęli. Ola ani myślała odpuszczać. Wiedziała jednak, że sama nie da rady i to zbyt ryzykowne podejść do starszych chłopaków. Rozejrzała się pospiesznie dookoła, zawołała mamę, która widząc, co się dzieje, szybkim krokiem zmierzała w stronę Franka. Starszy pan, spacerujący nieopodal ze ślicznym białym pieskiem, zapytał, czy Ola potrzebuje pomocy, a ona skinęła twierdząco głową. Mama stała już przy Franku. Nadbiegł pan z pieskiem i Olą. – Co tu się dzieje, dlaczego bijecie słabszego? – zapytał starszy pan. Jak tak można, zaraz wzywam policję – powiedział stanowczo. Chłopcy próbowali uciekać, ale starszy pan ich zatrzymał. Zażądał oddania telefonu Franka. Pomimo początkowego sprzeciwu, jeden z chłopców wyjął ze swojej kieszenie telefon i położył na ławce. Mama w tym czasie opatrywała Franka i jego skaleczoną rękę. Sytuacja została opanowana, a chłopcami zajął się patrol policji, który bardzo szybko nadjechał. Ola z mamą odprowadziły Franka do domu, wcześniej dziękując za pomoc starszemu panu. – Ola, Ola – Franek z trudem wycedził te słowa – dziękuję ci. – Gdyby nie ty, nie wiem, co by się dzisiaj stało – dodał Franek. Uśmiechnął się do koleżanki, znikając na klatce schodowej. I przypomniał sobie niedawną opowieść pani nauczycielki, że każdy z nas ma swoją dobrą wróżkę. Czyżby Franek też taką miał? Ola stała nieco zdziwiona, ponieważ dotąd nigdy nie usłyszała od Franka słowa dziękuję. Dzisiaj był pierwszy raz. – na zakończenie – Miły Czytelniku, Miła Czytelniczko, Poznałeś/ aś właśnie cztery historie – cztery opowiadania i czterech bohaterów – Natalię, Bartka, Martę oraz Franka. Cztery historie, które wydarzyły się w innym miejscu i o innym czasie. Czy potrafisz powiedzieć, co lub kto łączy te historie?Spróbuj własnymi słowami opowiedzieć, co przydarzyło się naszym bohaterom (Co przestraszyło Natalię? Dlaczego Bartek płakał i nie chciał bawić się z dziećmi? Jak czuła się w nowym miejscu Marta? Co przytrafiło się Frankowi?)Czy potrafisz opisać emocje, jakie towarzyszyły naszym bohaterom – spróbuj je nazwać, a potem zapisać ( poproś o pomoc rodziców)Kto pomógł Natalii, Bartkowi, Marcie i Frankowi? Jakimi cechami wyróżniały się osoby, które udzieliły pomocy, co konkretnie zrobiły?W każdym opowiadaniu pojawia się Dobra Wróżka – jest o niej mowa. Czy potrafisz ją wskazać, gdzie jest, kto nią jest? Jakie cechy ma Dobra Wróżka?Czy Ty masz wokół siebie taką Dobrą Wróżkę?Kto jest Twoją Dobrą Wróżką, jakimi cechami się wyróżnia? Świetnie Ci poszło. Już wiesz, że każdego dnia spotykamy na swojej drodze Dobre Wróżki. Mają różną postać, wykonują różne zawody. Są po to, by pomagać, wspierać, dodawać otuchy, ocierać łzy i przytulać. Życie bez takiej Wróżki byłoby smutne. I mniej kolorowe. Staraj się każdego dnia rozglądać dookoła i dostrzegać to, co dobre, i ludzi, którzy okazują Ci pomocną dłoń. Czasem wystarczy drobny gest, uścisk dłoni, uśmiech, by świat stał się piękniejszy. Pamiętaj, że zawsze możesz i masz prawo prosić o pomoc. Każdy człowiek posiada moc zmiany czyjegoś życia na lepsze. Najważniejsze jest to, czego nie widać – to, co nosimy w sercu – nasze emocje, współczucie i chęć pomocy. Pomyśl, czy i Ty mógłbyś/ mogłabyś stać się dla kogoś Dobrą Wróżką? Co mógłbyś/ mogłabyś wtedy zrobić? Powodzenia! Zasypiankowa książka – Jeżyk Cyprian i przyjaciele O autorceMarzena Gburska-Bauszewska – Ukończyła filologię polską na Uniwersytecie Gdańskim. Posiada doświadczenie zawodowe w obszarze dziennikarstwa, administracji, logistyki i edukacji. Wiele lat spędziła w dużych korporacjach, ale pasja do pisania zwyciężyła. Obecnie zajmuje się copywritingiem, który stał się źródłem nowym wyzwań zawodowych i inspiracji. Pracuje na etacie jako copywriter/ redaktor dużej platformy. W wolnych chwilach pisze bajki dla dzieci. Prywatnie mama żywiołowej Aleksandry.
.